głębokie wydrążenie, gdzie przechowywał swe skarby, o których przedtem mówił Dantesowi.
— Cóż chcesz naprzód zobaczyć?
— Pokaż owe dzieło o państwie włoskiem!
Faria wziął z półki trzy, czy cztery pakiety owinięte starannie, były to foremne kawały płótna, ponumerowane, na których pismem bardzo wyraźnem i czytelnem, w języku włoskim był napisany cały traktat.
— Patrzajże! — przed dziesięcioma dniami napisałem słowo „koniec“ u dołu stosiedemdziesiątej karty płótna. Poszły na to dwie moje koszule i wszystkie jakie tylko miałem chustki. Jeżeli wyjdę stąd kiedy i jeżeli się znajdzie nakładca, który się odważy pracę moją wydrukować, to jestem pewien, że sława moja zostanie ugruntowana tem jednem dziełem.
— Tak i ja mniemam. A teraz pokaż mi jeszcze obsadkę, którą to dzieło napisałeś?
Faria pokazał Dantesowi małą laseczkę, długości dwudziestu centymetrów, z kosteczką przywiązaną do końca; kosteczka ta miała kształt pióra, z zakończeniem przyciętym w zwykły sposób.
Dantes przypatrzył się jej dobrze i zaczął szukać okiem narzędzia, którem możnaby było tak temperować.
— Ach! oto i mój scyzoryk!... — zawołał Faria, uśmiechając się z zadowoleniem — jest to istotnie moje arcydzieło! Zrobiłem je tak samo jak i ten oto nóż, starym lichtarzem żelaznym.
Dantes oglądał wszystko z ogromnem zainteresowaniem, z jakiem ogląda się wystawy przedmiotów wyrabianych przez dzikich, z dalekich lądów sprowadzane.
— Atrament robię w miarę potrzeby, już ci wiadomym sposobem.
— Ja się teraz jednemu już tylko dziwię, że ci starczyło dni na wykonanie tych wszystkich twoich prac.
— To też ja pracowałem nieraz i po całych nocach.
— Po całych nocach? A skądżeż miałeś światło?
— Odłączałem tłuszcz od mięsa, które nam dają, topiłem go, zaś z gęstej, powstałej tym sposobem masy, miałem światło.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.