Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

Pamfila. Danglars zdawał się być bardzo przyjacielski i wesoły, zaś Fernand blady i drżący.
— Czy byli sami?
— Był z nim jeszcze niejaki Kadrus, mój znajomy również, najbliższy mój sąsiad nawet.
— Ale, na Boga! Że też ja przedtem o tem nie pomyślałem. Na stoliku, przy którym pili, stał kałamarz i leżały: papier oraz pióro.
I Dantes podniósł rękę do czoła potem zroszonego.
— O!... to tam niezawodnie stała ta się zbrodnia! Ach! Nikczemnicy! Nikczemnicy!
— Czy nie chciałbyś się dowiedzieć o jednej rzeczy jeszcze? — rzekł Faria, boleśnie się uśmiechając.
— Tak, o tak!... Ty wszystko jesteś w stanie zgłębić, ty widzisz jasno ukrytą tajń wszystkich rzeczy. Chciałbym oto się dowiedzieć, dlaczego raz tylko byłem badany, a potem tak gwałtownie zamknięty, bez wyroku i bez sądu nawet!?
— Tę stronę sprawy trzeba będzie zbadać bardzo uważnie. Sprawiedliwość ma swoje ciemne i tajemnicze formy, któremi działa, przeniknąć je — nie sposób. To, czegośmy tu dociekli, odnośnie dwóch przyjaciół twoich, łatwemby było dla dziecka nawet. Sprawa twego zetknięcia się z przedstawicielami prawa jest do rozeznania o wiele trudniejsza. Muszę poznać najdrobniejsze szczegóły.
— Badaj, pytaj, — wszystko ci powiem.
— Kto cię badał? Prokurator królewski, podprokurator, czy też sędzia instrukcyjny?
— Podprokurator młody, lat dwudziestu ośmiu co najwyżej.
— No, to nie zepsuty jeszcze ale już, być może, dumny. Jakże się obchodził z tobą?
— Bardzo życzliwie.
— Opowiedziałeś mu wszystko dokładnie?
— Wszystko.
— W czasie indagacji nie zmienił się w obejściu względem ciebie? — Był dobry i łaskawy do końca?
— Gdy przeczytał denuncjacje, był — oburzony.