Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

Świt następnego dnia zastał „Młodą Amelję“ na wysokości Alerji. Tam już w pewnym małym porcie, oczekiwano ich i w parę godzin cały ładunek statku był wyładowany.
Następny dzień zbiegł na ładowaniu statku innymi towarami: cygarami Hawana, Xeresem i Malagą.
I wyruszyli w drogę, lecz podróż powrotna nie była tak szczęśliwą, wpadli bowiem na łódź strażniczą.
Po krótkiej utarczce padł na pokładzie jeden z celników, lecz i załoga „Młodej Amelji“ nie wyszła bez szwanku. Dantes i jeden z majtków zostali ranieni.
Dantes, aczkolwiek kula utkwiła mu w lewem ramieniu, był uszczęśliwiony tym wypadkiem, radował się raną.
I powtarzał słowa poety greckiego: „Boleści! — wszak nie ty jesteś nieszczęściem“.
Dzięki uprzejmości i staranności Jakóba, który zaopiekował się rannym, a także pewnym ziołom, znanym jedynie przemytnikom — rana szybko się zagoiła.
Wtedy Dantes wystawił na próbę wartość moralną Jakóba. Za staranie około siebie, ofiarował mu część swej płacy, lecz ten odrzucił propozycję z pogardą.
Wypadek ten wzmocnił pomiędzy nimi uczucia.
Trzymiesięczna podróż miała się już ku końcowi. Dantes w rzemiośle kontrabandzistów nabył tej biegłości, jaką od lat młodzieńczych posiadał w marynarskim zawodzie. Obznajmił się ze wszystkiemi obyczajami, poznał przytem znaki tajemnicze, po których poznawali się wszyscy ci pół-rycerze i pół-rozbójnicy.
Ze dwadzieścia razy był przy wyspie Monte Christo, jednak nie znalazł sposobności, by móc na niej wylądować.
Nie mógł bez obcej pomocy dostać się na wyspę. I nie wiedział, jak się wziąć do tego.
Ale przypadek przysłużył mu się najlepiej.
Gdy już byli z powrotem w Livorno, kapitan, mający do niego ogromne zaufanie, wziął go raz pod rękę i zaprowadził do jaskini „Pod złotą łodzią“, w której zbierali się najznako-