ujrzał łagodne blaski, zgóry się sączące i odetchnął wprawdzie chłodnem, lecz czystem powietrzem.
Powietrze to i światło przenikało przez otwór wysoko w górze znajdujący się, przysłoniony gałęziami drzew.
Upojony Dantes rozpatrywać zaczął wszystkie zakątki groty, lecz nic godnego uwagi nie zauważył. Tyle zaledwie, że sople wapienne na ścianach połyskiwały kryształami, jak djamenty.
— Niestety — rzekł do siebie Dantes, którego ogarnęła znów fala zwątpienia — zapewne są to całe skarby, jakie się tu mogą znajdować!
Wtem przypomniał sobie słowa testamentu, które pamiętał doskonale: „w najodleglejszym zakątku drugiej groty“.
On zaś był w pierwszej grocie, a w tej nigdy żadnych skarbów nie było, więc i teraz ich również niema.
Należy przeto poszukać wejścia do drugiej groty.
W wykonaniu myśli tej, Dantes wziął się do pracy. Obejrzał pokłady kamienia i wybrał miejsce — gdzie jego zdaniem należało przedewszystkiem rozpocząć próby.
I zaczął motyką uderzać w granity. Żelazo początkowo dźwięczało głucho, trafiając w twardą skałę, lecz w pewnem miejscu wydało mu się, iż echo zaczyna odpowiadać mniej wyraźnie. Uderzył przeto całą mocą swych sił — i motyka uwięzła w skale. W miejsce granitu — ukazał się biały kamień, miękki i kruchy.
To mu dało do myślenia. Z największym wysiłkiem wyrwał motykę i uderzył nią raz drugi i t. d. Posypały się okruchy kamieni, sztucznie jakąś masą spajanych...
Ten nowy dowód prawdziwości słów Farji, o dziwna naturo ludzka! zamiast spotęgować jego odwagę — wyzbył go resztki sił. Uczuł, że jest prawie bliski omdlenia. Porzucił więc pracę i wyszedł na powierzchnię ziemi.
Aczkolwiek od rana nie miał nic w ustach, ani pomyślał o jedzeniu. Wypił jedynie trochę rumu i, wzmocniony tem na siłach wszedł ponownie do jaskini.
Motyka, która do niedawna tak mu ciężyła znów wydała się
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.