OBERŻA.
Pomiędzy miasteczkami Bellegarde, a Beaucaire znajduje się oberża, z szyldem, na którym przygodny artysta usiłował niedołężnie dać wyobrażenie mostu Gard.
Mała ta oberża, licząca jedynie na przejezdnych, stoi po lewej stronie drogi, tyłami zwrócona do Rodanu.
Zdobi ją mały, jak nazywają w Langwedocji „ogródek“, co znaczy, iż znajduje się ona pośrodku pustynnego placu, na którym pełzają gdzieniegdzie karłowate drzewa oliwne i parę dzikich fig z liściem od pyłu posrebrzonym. Pomiędzy drzewami tymi zasadzono trochę jarzyn: cebulę, pieprz turecki, szpinak, sałaty, szczypiorek... Wszystko to usycha w trzydziesto-stopniowym żarze.
Drzewa te, małe czy duże, gną się bezustannie pod naciskiem uderzeń wichrów północno-zachodnich.
Wiatr ten jest, jak wiadomo, trzecią plagą Prowancji. Pierwsze dwie — są również dobrze znane wszystkim; są niemi Rząd i parlament.
Od dziesięciu lat oberżę tę dzierżawili Kardusowie, których służbę stanowiła dziewczyna, Kasia, mająca do pomocy chłopca opiekującego się stajnią, Piotra.
Dwoje tych młodych robotników wystarczało w zupełności, zwłaszcza od chwili, gdy kanał przeprowadzony od Beaucaire do Aignemorte, skrócił znacznie drogę, co odciągnęło od karczemki poważną liczbę podróżujących.