Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

drzwi nie zamykał. Mógł przecież już przy wszystkich nic nie jeść, gdy mu sam lekarz djetę nakazał.
Z piersi księdza głębokie wydarło się westchnienie.
— Opowiadanie to obchodzi najwidoczniej księdza? — zapytał Kadrus.
— A któżby, słysząc je, mógł pozostać obojętny?! — odpowiedział zapytany — to historja nędzy i łez.
— Mercedes przychodziła wciąż. Błagała, by się do niej przeniósł. Odmówił. O to samo prosił go i pan Morrel, lecz prośby na nic się nie zdały Pan Morrel, gdy odchodził po tej rozmowie, wskazał wzrokiem katalonce, że worek z pieniędzmi pozostawił na kominku. Mercedes pobiegła natychmiast po wino i po buljon, lecz chory, powołując się na zakaz lekarza, nie chciał nic do ust włożyć. Nakoniec, po dziesięciu dniach męczarni, zgasł cicho, głodową śmiercią, przeklinając wszystkich, którzy byli sprawcami jego nieszczęścia.
A oto ostatnie jego słowa, do Mercedes zwrócone:
— Jeżeli zobaczysz kiedykolwiek mego Edmunda, powiedz mu, że błogosławiłem go, umierając.
Księdz nagle wstał, po usłyszeniu tych słów, i parokrotnie okrążył izbę, drżącemi rękami chwytając się za serce.
— Więc umarł, jak powiadasz...
— Z głodu, mój ojcze, z głodu. I klnę się na Boga, iż w słowach mych jest sama prawda.
Ksiądz pochwycił konwulsyjnie szklankę wody i wychylił do dna. Następnie usiadł. Oczy zapadły mu w głąb i zbielały policzki.
— Cóż za los okropny — rzekł głosem chrapliwym.
— Nieszczęście to było, ojcze, wielkie nieszczęście, tem większe, że nie było dziełem Boga, lecz złych ludzi.
— Przejdziemy więc teraz do tych ludzi — rzekł ksiądz martwym głosem. — Lecz pamiętaj, żeś przyrzekł mówić tylko prawdę, jak na spowiedzi.
Poznajmy tych, którzy syna przyprawili o śmierć z rozpaczy, a ojca — z głodu.