Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

nie będzie mógł zadość uczynić zobowiązaniu, które podpisał. — Czy to już wszystko? — dodał następnie.
— O, nie. Posiadam nadto weksle płatne w tym miesiącu, a wystawione na zlecenie domu Pascale Wild i Turner, w Marsylji, a opiewające na sumę pięćdziesięciu tysięcy franków, oraz trzydziestu siedmiu tysięcy franków, ogółem 287,500 franków.
Niepodobna opisać, co wycierpiał nieszczęśliwy Morrel podczas tych obliczeń.
— Dwa kroć osiemdziesiąt siedem tysięcy franków — powtórzył machinalnie.
— Tak jest. Otóż nie będę przed panem ukrywał, że opinja publiczna w Marsylji, oddając zupełną sprawiedliwość nieposzlakowanej rzetelności domu pańskiego, utrzymuje, że nie jesteś już w stanie zaspokoić swych zobowiązań...
Na to oświadczenie, tak bardzo niedelikatne, Morrel zbladł jak ściana
— Panie szanowny, wiedz, że od lat dwudziestu czterech, t. j. od chwili, gdy dom ten prowadzę, ani jeden weksel z podpisem Morrel i Syn nie wrócił z kasy niezapłacony. To samo było z wekslami mego ojca, który prowadził firmę tę przez lat trzydzieści dziewięć.
— Wiem o tem. Mówmy jednak szczerze i otwarcie. Czy i dziś zapłacisz pan weksle te ze zwykłą akuratnością?
Morrel wzdrygnął się i spojrzał w oczy anglikowi, który z taką bezwzględnością mówił do niego.
— Zapytanie to, tak szczere, niemniej szczerej domaga się odpowiedzi. Otóż weksle te zapłacę, jeżeli — jak się tego spodziewam — statek mój wróci do portu. Powrót ten bowiem podniesie mój kredyt, zachwiany nieszczęsnymi wypadkami, których byłem ofiarą! Gdyby jednak wypadkiem, mój Faraon, będący ostatnią moją nadzieją, przepadł...
Tu łzy zalały oczy mówiącemu.
— Jeżeliby więc Faraon zginął?... — podjął anglik pytająco.
— Wówczas... tak!... Byłbym zmuszony zawiesić wypłaty.
— Czyż nie masz pan przyjaciół, którzyby podali panu rękę?