Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

Wraz z nim znikł również i Penelon, który przyjął jakiś obowiązek u anglika, jak krążyły pogłoski.
Kapitan Gaumard, gdy tylko wrócił do zdrowia, przybył z Palermo do Marsylji. Początkowo nie chciał pokazać się na oczy panu Morrelowi, lecz ten, gdy tylko dowiedział się o jego powrocie, sam pierwszy go odwiedził, odnosząc mu zaległą pensję, o którą kapitan nie śmiał się upominać.
Gdy Morrel po tej wizycie schodził ze schodów, spotkał Penelona wchodzącego na górę.
Stary majtek dobrze najwidoczniej użył swych pieniędzy, bo był od stóp do głowy świeżo ubrany.
Spostrzegłszy swego byłego chlebodawcę, majtek stropił się bardzo i spuścił oczy, a gdy p. Morrel wyciągnął do niego rękę, zaledwie końcami palców dotknął jego dłoni.
Morrel dostatniemu ubiorowi przypisywał zakłopotanie starego majtka. Boć przecie nie mógłby on zdobyć się na kupno stroju tego z sumy, jaką od niego trzymał? Najwidoczniej przyjął więc już u kogoś innego służbę, a teraz ogarnął go wstyd, iż tak szybko zrzucił żałobę po Faraonie.
— Poczciwi ludziska — rzekł Morrel, myśląc o kapitanie Gaumard i o reszcie załogi Faraona — oby was nowy wasz chlebodawca tak kochał jak ja i był ode mnie szczęśliwszy.
W połowie sierpnia Morrel wyjechał z Marsylji, lecz nikt nie wiedział dokąd. Odrazu zaczęła się szerzyć wtedy pomiędzy kupcami pogłoska, że wyjazd ten jest równoznaczny z zawieszeniem wypłat.
Lecz przyszedł koniec miesiąca, a kasa domu Morrela wytrzymała wszystkie wypłaty.
Kokles stał za kratkami z prawdziwie horacjuszowską miną, i sprawdzał z tą samą zawsze uwagą wręczane mu weksle, porównywał podpisy i płacił, nieprzerwanie.
W pierwszych dniach września Morrel powrócił, wyczekiwany z niepokojem przez całą rodzinę.
Jeździł do Paryża, a podróż ta miała być ostatnią próbą ratunku.
Morrel udał się do Danglarsa, który pracował dawniej