Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

bym pospolitym bankrutem. Gdy umrę jednak, — to zwłoki moje staną się przedmiotem nietylko politowania, ale i szacunku. Cała Marsylja, zobaczysz, wylegnie na mój pogrzeb. Jeżeli żyćbym zechciał, imię twoje byłoby dla ciebie sromotą, gdy umrę, — będziesz mógł śmiało, z podniesioną chodzić głową i mówić: jestem synem człowieka, który umarł dlatego, że raz w życiu nie mógł słowa dotrzymać!
Młodzieniec załkał i w milczeniu pochylił głowę.
— A teraz — rzekł Morrel — pozostaw mnie samego i staraj się oddalić kobiety.
— Czy nie chciałbyś zobaczyć jeszcze mej siostry, a swej córki?
— Widziałem ją dziś rano i już ją pożegnałem. Pożegnałem się również i z twą matką.
— Czy nie masz jeszcze jakiego zlecenia? — spytał Maksymiljan drgającym z rozpaczy głosem.
— Tak jest, mój synu, mam do ciebie jednę prośbę.
— Mów ojcze, mów! Spełnię twą ostatnią wolę, przysięgam!
— Dom Thomson i French, jeden jedyny z liczby wszystkich innych, przez ludzkość, czy może egoizm, okazał mi dużą względność. Przedstawiciel domu tego sam, z własnej woli, nie proszony o to, zaproponował mi odroczenie na trzy miesiące terminu spłaty. Niechżeż ten dom właśnie zostanie spłacony przed innymi. Synu mój, niech dług ten będzie święty dla ciebie.
— Dobrze, mój ojcze.
— A teraz żegnam cię raz jeszcze. Chcę być teraz sam. Testament mój znajdziesz w mym sypialnym pokoju.
Lecz młodzieniec nie odchodził. Nie miał na to dość sił.
— Słuchaj, Maksymiljanie — rzekł wtedy ojciec — przypuść, że jestem żołnierzem i że otrzymałem rozkaz, ażeby zdobyć szaniec, przyczem masz pewność, że idę na stracone pozycje. Czy wtenczas nie powiedziałbyś tego, coś powiedział przed chwilą, choć innemi słowy: „Idź ojcze, bo okryjesz się hańbą, jeżeli zostaniesz. A śmierć lepsza od hańby“.
— Tak... tak — rzekł młodzieniec, konwulsyjnie przyciskając ojca do piersi — żegnam cię już, po raz ostatni i na wieki!