Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czemżeż żyją te dzikie kozy?... chyba skały liżą? — zapytał d‘Epinay tonem niedowierzania.
— Żywią się krzewami, mirtami i mchem.
— Jeżelibym się zgodził, to gdzież noc przepędzę?
— W grotach na ziemi, lub też w płaszczu na statku.
Franciszkowi wyprawa ta przypadła do smaku, wydał więc rozkaz skierowania statku ku wyspie Monte Christo.
Gdy statek pełnymi żaglami szedł ku wyspie, d‘Epinay znów zagaił rozmowę.
— Mój drogi kapitanie, mówiłeś, że wyspa Monte Christo jest przytułkiem kontrabandzistów i korsarzy. Wiesz co, że to mnie wprowadza w zdumienie byłem bowiem pewien, że po zdobyciu Algieru, jedynem miejscem dostępnem dla tego rodzaju bohaterów morza są już romanse Coopera tylko.
— Zapewne, ale pan hrabia myli się, są bowiem rozbójnicy, których papież Leon XII uważał za wytępionych, a przecież oni wszędzie na drogach publicznych, aż do samych bram Rzymu, napastują podróżnych. Czy pan hrabia nie słyszał, jak sześć miesięcy temu rozbójnicy tacy napadli na pełnomocnika francuskiego przy stolicy apostolskiej i obrabowali go zupełnie.
— O, cały cywilizowany świat mówił o tem.
— A więc, gdyby pan hrabia mieszkał jak my w Livorno, słyszałby niejednokrotnie, że niejeden mały statek kupiecki, naładowany towarami, lub też piękny jacht angielski spodziewany w Bastia, w Porto Ferrajo, lub Civita Vecchia, nie przybywa tam zupełnie i nikt nie wie, co się z nim stało. Mówią o statku takim, że zatonął. To się zdarza czasami, ale nie same skały bywają przyczyną tych zniknięć; o wiele częściej się zdarza, że powodem zniknięcia takiego bywa mała, wątła z pozoru łódka, z sześcioma, ośmioma najwyżej ludźmi u wioseł, lecz za to uzbrojonymi przewybornie. — Taka właśnie łódeczka napada niespodzianie, w czasie ciemnych i burzliwych nocy, w pobliżu jakiej dzikiej i samotnej wysepki.
— Dlaczegóż — zapytał d‘Epinay — ci, którym zdarzyły się podobne wypadki, nie wnieśli skargi i nie ściągnęli na tych