— Tylu przeto, co i nas. Na wypadek gdybyśmy byli źle przez tych panów widziani, — jesteśmy w równej sile i potrafimy, mam nadzieję, zmusić tych jegomościów do grzeczności. Dalej przeto, kierujemy się ku światłu.
— Dobrze, panie hrabio, niech pan hrabia pozwoli jedynie bym przedsięwziął pewne środki ostrożności.
— Ależ i owszem, bądź roztropny jak Ulisses, mądry jak Mentor. Nietylko ci pozwalam, ale najusilniej rozkazuję.
— A więc dobrze, proszę tylko zachować milczenie.
Człowiek tego pokroju jak Franciszek d‘Epinay, patrzący na rzeczy z właściwego stanowiska, zdawał sobie dobrze sprawę ze swego teraźniejszego położenia, w jakie wpadł samochcący. Aczkolwiek nie groziło mu wyraźne niebezpieczeństwo — rozsądek zalecał ostrożność.
Ciemna noc, pustynne morze i wyspa niezamieszkała, gorzej — będąca przytułkiem bandytów i korsarzy. Jest on przytem w rękach obcych mu żeglarzy, którzy go nie znają i nie mają najmniejszego powodu poświęcać się dla niego; znali go i wiedzieli tyle, że ma przy sobie kilka tysięcy franków w trzosie, a nadto broń najwyborniejszą, którą wielokrotnie z zazdrością oglądali.
I teraz oto miał wysiąść z takimi właśnie ludźmi na nieznany ląd, na wyspę, na której kontrabandziści i bandyci udzielić może zechcą przybyszowi takiej właśnie gościnności, jak poganie Chrystusowi.
Znajdując się więc w takiem położeniu, pośród takich niebezpieczeństw może urojonych, może rzeczywistych, — oka nie spuszczał ze swych ludzi, a karabinu z ramienia.
Majtkowie tymczasem podnieśli z powrotem żagle i wzięli się do wioseł, manewrując statkiem. D‘Epinay, przyzwyczaiwszy już nieco oko do zmroku, dostrzegał coraz wyraźniej tego granitowego olbrzyma, około którego jego statek krążył, nakoniec, gdy okrążono jednę ze skał bardziej w morze się wrzynającą, spostrzegł dawniej widziane ognisko, o wiele jaśniejsze teraz, a przy niem siedzących ludzi...
Kapitan czas dłuższy kierował statkiem w ten sposób, że
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.