— Czyś go widział kiedy?
— Parę razy.
— Mówicie o tym pałacu podziemnym i nie byliście nigdy ciekawi zbadać, ile też prawdy w tych opowiadaniach się mieści? Zbadać, odnaleźć miejsce, gdzie się ten pałac kryje?
— O, panie hrabio! Albo to raz, lub dwa? Cóż, kiedy poszukiwania te, — a robił je niejeden — kończyły się zawsze na niczem. Przekopaliśmy, miejsce przy miejscu, całą jednę znajdującą się tutaj grotę — i nie znaleźliśmy nic. Nie tak to łatwo! Tam drzwi się otwierają nie kluczem, lecz czarodziejskiem zaklęciem.
— A więc pójdę tam — zawołał podnieconym głosem d‘Epinay — niech się dzieje co chce!
— Nasz Jaśnie Wielmożny Pan oczekuje pana hrabiego — odezwał się jakiś głos.
Zamiast odpowiedzi, na wezwanie to, d‘Epinay dobył chustkę z kieszeni, i podał ją nowo przybyłemu, który starannie zawiązał mu oczy.
Potem kazano mu przysiąc, że nie będzie usiłował zrzucić przepaski, aż do chwili, gdy naczelnik mu na to pozwoli.
D‘Epinay złożył przysięgę jak najchętniej.
Po takich dopiero ostrożnościach dwóch ludzi wzięło go pod ręce, przewodnik wskazywał zaś drogę.
Po przejściu kilkuset kroków, d‘Epinay uczuł żar ogniska i łechcący podniebienie zapach kozła, następnie parę minut prowadzono go jakiemiś wąskiemi wśród skał ścieżkami, wreszcie zmiana powietrza pozwoliła poznać prowadzonemu, że się znajduje w podziemiach. Po chwili usłyszał jakiś skrzyp i łoskot — i znowu inna owiała go atmosfera, łagodna i wonna, poczuł, iż stąpa po dywanach, wreszcie prowadzący go odeszli; wtedy d‘Epinay zatrzymał się oczywiście.
Po chwili w przestrzeni przemówił ktoś cudzoziemskim akcentem.
— Witam pana, jako miłego gościa i proszę o zdjęcie przepaski.
Prośbę tę d‘Epinay spełnił natychmiast.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.