Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

stradałbym możność tak doskonałego odgradzania się od świata, gdy tego zapragnę. Więc mi wybacz pan, proszę. Usiłowaniem mojem będzie, abyś zapomniał tutaj o doznanej przykrości. Dam więc panu przedewszystkiem wieczerzę taką, jakiejbyś z pewnością nie miał tam, na górze.
— Na honor, zbyteczne są wszelkie pana tłumaczenia. Wiem, przecież, że zawsze zawiązuje się oczy tym, których się wprowadza do zaczarowanych pałaców. Przykładem Raul w Hugonotach.
— Ja znów odpowiem panu, jak Lukullus, że gdybym był wiedział, kogo mi przyjdzie gościć u siebie, — byłbym się jakoś na to przygotował. Wybacz przeto, że cię przyjmę zupełnie po domowemu, najzwyklejszym posiłkiem dnia codziennego. Moja skromna wieczerza jest jednak cała na twe rozkazy. Proszę cię więc do stołu.
W tejże chwili do salonu wszedł murzyn atletycznej budowy, ubrany w białą tunikę, dając niemy znak swemu panu, zapraszający go do przejścia do jadalnej sali.
— Panie, mała prośba — rzekł gospodarz do d‘Epinaya — niema nic przykrzejszego, gdy parę osób w jednem znajduje się towarzystwie i nie zna swych nazwisk i tytułów. Nie sądź pan, bym nie szanował praw gościnności i wymagał koniecznie, abyś mi wyjawił swe nazwisko; ja proszę o jaki bądź pseudonim, aby to nam ułatwiło rozmowę. Ułatwię to panu i powiem, że mnie ludzie zwą Sindbadem marynarzem.
— Co do mnie — odrzekł żartobliwie d‘Epinay — ze względu, iż jestem zupełnie w położeniu owego Aladyna, znanego z opowieści o Lampie Cudownej, myślę, że byłoby najbardziej odpowiednie może, gdyby pan, panie Sindbadzie marynarzu, zechciał mnie właśnie Aladynem nazywać.
— Ależ przewybornie, panie Aladynie, gościu mój miły. Czy zauważyłeś, że nas proszą do stołu? Racz przeto przejść do jadalnej sali.
Mówiąc to, Sindband podniósł przejrzystą zasłonę i przepuścił d‘Epinaya przez drzwi, a następnie sam wszedł.