— Panowie chcecie jechać do Kolizeum? — zapytał.
— Tak jest.
— I kazaliście jechać przez bramę del Popolo, wzdłuż murów miasta, aż do bramy san Giovanni?
— Ależ tak.
— A więc muszę panom oświadczyć, że tą drogą jechać nie podobna, jest to nazbyt niebezpieczne!
— Niebezpieczne?... A to z jakiego powodu?
— Z powodu sławnego Luigi Wampa.
— Naprzód chciej nam powiedzieć, co to jest za rzymska znakomitość, ów sławny w twem mniemaniu Luigi Wampa? Jest zupełnie możliwe, że jst on sławny w Rzymie, w Paryżu jednak nic a nic o nim nie wiedzą.
— Jakto? — więc panowie nigdy nic o nim nie słyszeli?
— Nie mieliśmy tego szczęścia...
— A zatem pozwólcie sobie zakomunikować, panowie, że jest on słynnym bandytą rzymskim. I to bandytą tej miary, jakiego nie mieliśmy od czasów sławnego Mastrila.
— Ha, w takim razie, jesteśmy pełni głębokiej czci dla tej rzymskiej znakomitości, nie możemy pojąć tylko, jaki to ma związek z dyspozycjami, które wydaliśmy woźnicy?
— Ależ ma, i to bardzo wielki. Poza murami miasta, nikt nie jest bezpieczny w tamtych stronach.
— Mój drogi — zawołał Morcef, zwracając się do d‘Epinay‘a — mamy i przygodę, o której marzyć nie mogliśmy. Napad bandytów! Ależ nie pozostaje nam nic innego, jak tylko uzbroić powóz w strzelby i karabiny! Jeżeli pan Luigi Wampa pragnie nas zatrzymać, my jego spróbujemy zatrzymać. Odwieziemy go potem do Rzymu i ofiarujemy Jego Świątobliwości w hołdzie, w nadziei, że nam będze pragnął odwdzięczyć się czemkolwiek. A wtedy, skromni w życzeniach naszych, poprosimy jedynie, by zechciał nam użyczyć ze swych stajen pary koni i powozu na czas karnawału. A i to wziąć należy pod uwagę, że lud rzymski, gdy się dowie o naszym bohaterskim czynie, może zapragnie przez wdzięczność uwień-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.