toby egzekucja została odłożona do przyszłego roku; za parę miesięcy dałbym znów dziesięć tysięcy piastrów innej osobie, która by się postarała o to, by Peppino znalazł sposobność do ucieczki...
— A czy Wasza ekscelencja jest pewna dobrego skutku?
— Czy ja jestem pewien dobrego skutku? Ależ ja, u djabła, mam pieniądze! I zaręczam ci, iż więcej dokonam swem złotem, aniżeli ty stalą swych sztyletów.
— Dziękuję więc Waszej ekscelencji. Jeżeliby jednak złoto zawiodło, to moja stal będzie w pogotowiu.
— Ależ nie bronię ci tego bynajmniej, ręczę jednak za to, że we wtorek Peppino nie będzie stracony.
— A czy nie moglibyśmy być wcześniej powiadomieni, że zabiegi ekscelencji dały wynik pomyślny?
— Owszem. Nająłem trzy ostatnie okna w pałacu Rospoli na czas karnawału. Otóż jeżeli mi się uda, — dwa boczne okna przysłonić każę adamaszkiem żółtej barwy, zaś środkowe — białym, z wyhaftowanym krzyżem czerwonym. Zawiadom tylko o wszystkiem Peppina, ażeby czasem nie umarł ze strachu, bo byśmy napróżno wtedy tracili drogi czas.
— Słuchajcie, panie! Wasza ekscelencja wie chyba, że jestem mu oddany duszą i ciałem?
— Tak się przynajmniej spodziewam.
— Otóż, jeżeli ocalicie Peppina, panie, przyrzekam ci wtedy posłuszeństwo bez granic, bezwzględne, zawsze i na każdym kroku.
— Licz się ze słowami, przyjacielu, bo być może, że i ja kiedyś będę cię potrzebował.
— Znajdziesz wtedy we mnie nie człowieka wolnego, lecz swego niewolnika. Przysięgam.
— Cicho! Dosyć. Ktoś się zbliża.
— To jacyś cudzoziemcy przy świetle pochodni zwiedzają Kolizeum.
— Lepiej będzie, by nas razem nie widzieli. Twoja przyjaźń jest dla mnie zaszczytną, wszelako, gdyby tak świat dowiedział
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.