Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchaj pan — odpowiedziała — Bajron przysięgał mi, że wierzy w upiory, opowiadał mi, w jakich okolicznościach spotkał się z upiorem, opisał mi nawet jego twarz i wyraz oczu. Otóż ten tam człowiek, jest zupełnie podobny do bajronowskiego upiora. Te czarne jak skrzydła kruka włosy, te wielkie palące się jakimś żarem wewnętrznym oczy, ta bladość śmiertelna... Boję się! I błagam pana, nie odchodź! Jutro możesz wziąć się do swych poszukiwań, lecz dziś musisz pozostać przy mnie.
— Posłuchaj pan — mówiła dalej gorączkowo — wychodzę już, nie mogę dłużej tu pozostawać i proszę — odprowadź mnie pan.
Na taką prośbę — niema odpowiedzi. To też d‘Epinay wziął kapelusz i otworzył drzwi, podając rękę hrabinie.
Prowadząc ją, wyczuwał, że istotnie drżała. Gdy znalazł się już w jej apartamentach, hrabina rzekła:
— Widok tego człowieka wstrząsnął mną do głębi. I musisz mi przyrzec jednę rzecz. Czy mi przyrzekniesz?
— Wszystko, prócz tego jednego, abym nie miał się postarać o poznanie tego człowieka. Mam powody, których nie mogę pani wyjawić, a które mnie wprost zmuszają do tego, bym wiedział kto on jest, skąd przybywa i dokąd dąży?
— Skąd przybywa? — nie wiem, lecz wiem, dokąd dąży. Do piekła niezawodnie.
— Wróćmy do obietnicy, którą miałem dać pani?
— Chciałam pana prosić, byś po wyjściu ode mnie udał się wprost do hotelu i nie starał się widzieć z tym człowiekiem dzisiaj. Jest jakiś stosunek tajemny pomiędzy osobami, które się opuszcza, a tymi, do których się od tamtych przychodzi. Nie bądź więc pan takim łącznikiem pomiędzy mną, a nim. Jutro możesz go szukać, ile ci się podoba, byle nie dziś, po wyjściu ode mnie. I nie zechciej mi go kiedy przedstawić, jeżeli nie chcesz, bym umarła z lęku. A teraz dobrej nocy życzę panu. Co do mnie, to wiem, że oka nie zmrużę.
Za powrotem do hotelu d‘Epinay zastał Morcefa w nocnej już