Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

toalecie, wyciągniętego wygodnie na kanapie z cygarem w ustach.
— A, to ty! Na honor, nie spodziewałem się dziś cię zobaczyć.
— Mój Albercie, cieszę się, iż mam sposobność powiedzenia ci raz jeszcze, iż twe pojęcia o włoszkach są z gruntu fałszywe. W dodatku, sam zauważyłeś chyba, iż hrabina przestraszyła się naprawdę?
— Przestraszyła się?... kogo?... Tego poczciwca, który spał sobie vis a vis nas, za plecami tej cudnej greczynki? Przypatrzyłem mu się dobrze w korytarzu, gdy oboje opuszczali lożę. I doprawdy nie pojmuję skąd wam podobne myśli przyjść mogły do głowy? Jest to bardzo piękny mężczyzna, wytworny, dobrze ułożony i ubrany bez zarzutu.
— W samej rzeczy — odpowiedział d‘Epinay, — i ja jestem zdania, że wyobrażenia hrabiny o tym człowieku niczem nie są ugruntowane. Słyszałeś go może mówiącego?
— Przemówił kilka słów w języku nowogreckim.
— W nowogreckim? W takim razie niema wątpliwości, że to on, — dokończył d‘Epinay szeptem do siebie.
— Co mówisz?
— E, nic... Cóż ty robiłeś?
— Przygotowałem ci miłą niespodziankę! Kłopoczesz się ciągle, że nie mamy powozu na karnawał. Otóż przyszła mi myśl doskonała. Nie można dostać ani powozu, ani koni?... A więc wynajmiemy sobie wóz i parę wołów. Wóz każemy ubrać pięknie, sami poprzebieramy się za neapolitańskich żniwiarzy. Hrabina G.... o ile by raczyła zaszczycić nas swem towarzystwem, przebrać by się mogła za wieśniaczkę z Sorrento. Co, przyznasz że myśl doskonała?
— Istotnie, szczerze przyznaję, że ci przyszła przewyborna myśl do głowy.
— Mówiłem już o tem z gospodarzem i pan Pastrini upewnił mnie, że nic łatwiejszego, jak zadość uczynić mej chęci. Chciałem kazać pozłocić rogi, ale mi odpowiedział, że to zajęłoby trzy dni czasu, musimy więc obejść się bez tego zbytku.
Wtem drzwi się otworzyły i Pastrini wsunął głowę.