Ta strona została uwierzytelniona.
— Cicho — szepnął d‘Epinay — bo zdaje się, że właśnie on sam nadchodzi.
I rzeczywiście bogata portjera zasłaniająca drzwi wzniosła się ku górze i do salonu wszedł właściciel tych wszystkich bezmiernych bogactw.
Morcef postąpił parę kroków ku niemu, ale d‘Epinay pozostał na miejscu, jakby wrośnięty w ziemię.
Właściciel mieszkania — był człowiekiem widzianym w Kolizeum, nieznajomym z loży, nakoniec władcą owych pałaców podziemnych na wyspie Monte Christo.