Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Pragnął jednak tak pokierować rozmową, by doprowadziła ona do wyjaśnienia pewnych wątpliwości.
— Panie hrabio — rozpoczął — ofiarowałeś nam miejsca w powozie i w oknach pałacu Raspoli. Czy nie zechciałbyś nam teraz powiedzieć, jakim sposobem moglibyśmy dostać najmniejszy choćby punkt oparcia na placu del Popoli?
— A tak: prawda — odpowiedział hrabia z roztargnieniem, ponieważ był zajęty niezmiernie uważnem wpatrywaniem się w twarz i w całą postać Morcefa — tam na tym placu, zdaje się, ma być jakaś egzekucja?
— Właśnie.
— Ależ tak, przypominam sobie teraz. I zdaje się, że wczoraj dałem rozkaz memu intendentowi, aby się tem zajął. Możliwe przeto, że i w tym wypadku mieć będę możność zrobienia przysługi panom.
Mówiąc to, wyciągnął rękę i zadzwonił.
Jeszcze nie ucichł głos srebrnego serca, gdy na progu ukazał się człowiek lat około pięćdziesięciu, podobny jak dwie krople wody do kontrabandzisty, który wprowadził d‘Epinay‘a do groty.
— Panie Bertuccio — rzekł hrabia — pamiętasz, com ci wczoraj mówił o wynajęciu okna na placu del Popolo?
— Starałem się, panie hrabio, było już jednak za późno.
— Jakto zapóźno? rzekł hrabia, marszcząc brwi — przecież mówiłem ci, iż pragnę mieć okno?
— Pan hrabia dla siebie ma już je przecież. Nająłem je u księcia Borghesse za sumę stu tysięcy...
— Dosyć, dosyć, panie Bertuccio! Zechciej uwolnić panów od słuchania o twych kłopotach finansowo-gospodarczych. Jeżeli jest jedno okno, to dosyć, trudno, musi nam jedno wystarczyć. Możesz odejść.
Intendent skłonił się, chcąc się oddalić.
— Ale, ale — odezwał się jeszcze hrabia — proszę zapytać się Pastriniego, czy dostał zawiadomienie o szczegółach egzekucji? Jeżeli dostał, niech je przyśle natychmiast.
— Powoli pan hrabia — odezwał się d‘Epinay — powie-