Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

wpadł znów do powozu hrabiego, dowodząc Albertowi jak i jego przyjacielowi, że wieśniaczki zmieniły ubiór, zamieniając go na kostiumy Kolumbiny, to znaczy, że wzięły teraz na siebie wczorajszy kostjum Morcefa.
Albert natychmiast zmienił bukiet zwiędły na świeży, dawniejszy jednak zatrzymując w ręku, gdy zaś powóz wczorajszych wieśniaczek, a dzisiejszych Kolumbin ponownie się skrzyżował z powozem hrabiego — z zapałem podniósł bukiet ten do ust.
Podobne zaloty pomiędzy Albertem, a pięknemi nieznajomemi trwały, rzecz oczywista, do końca dnia.
Wieczorem po powrocie do hotelu, d‘Epinay znalazł w swym pokoju list z zawiadomieniem, iż w dniu jutrzejszym będzie przyjętym przez Jego Świątobliwość.
Nie wypadało mu w dniu takim myśleć o karnawale, albowiem pomimo łaskawości, jaką go obdarzał Grzegorz XVI z wysokości swego tronu, sam szacunek i głęboka cześć dla świątobliwego starca nakazywały skupienie myśli i odsunięcie się od światowych rozrywek.
To też gdy d‘Epinay wyszedł z Watykanu, udał się wprost do hotelu; w powrotnej drodze nie chciał spojrzeć nawet w stronę ulicy wyścigów, a cóż dopiero mieszać się z tłumem.
Uniósł z sobą falę tak wzniosłych myśli, że samo obserwowanie szalonych uciech maskarady kalałoby ich czystość.
W dziesięć minut po piątej powrócił z przejażdżki Morcef, — nad wszelki wyraz uszczęśliwiony.
Kolumbina bowiem z powrotem przywdziała strój wieśniaczki rzymskiej, a przy spotkaniu się z Albertem podniosła maskę, ukazując twarz zachwycającą...
D‘Epinay, po wysłuchaniu tego opowiadania Morcefa, winszował mu serdecznie sukcesu.
Albert przyjmował to jako dług sobie należny, dodając iż z pewnych oznak zewnętrznych doszedł do przekonania, że jego piękna znajoma pochodzić musi z najwyższej arystokracji i że jest gotów napisać do niej nazajutrz.