— Widziałem już tego tajemniczego posłańca i list otrzymałem. Proszę, każ mi pan podać światło.
Świeca zapalona znalazła się natychmiast.
List był napisany i podpisany własną ręką Morcefa. Zaś jego treść była taka:
„Drogi przyjacielu! Gdy tylko list ten dojdzie do rąk twoich, zechciej wydobyć z mej kasetki czek. Z nim udaj się do Torloniego, który będzie napewno na balu u księcia Bracciano, i poproś, by ci wypłacił natychmiast cztery tysiące piastrów. Jeżeli mój kredyt jest na mniejszą sumę, to dołóż ze swoich. Jest niezbędne, ażeby pieniądze te były przesłane mi niezwłocznie.
Nie nalegam, lecz liczę w zupełności na ciebie, jak ty mógłbyś w podobnym wypadku, liczyć na mnie.
Twój przyjaciel Albert.“
Pod słowami temi był dopisek, skerślony inną ręką, we włoskim języku:
„Jeżeli do godziny szóstej rano nie otrzymam czterech tysięcy piastrów, o godzinie siódmej Albert de Morcef nie będzie się już znajdował w liczbie żyjących.
Luigi Wampa“.
Nie było czasu do stracenia.
Franciszek pobiegł do biurka, które otworzył, następnie z kasetki wydobył czek na sumę sześciu tysięcy piastrów, lecz Albert wybrał połowę tej sumy, tak że pozostało trzy tysiące zaledwie.
D‘Epinay miał przy sobie dwieście piastrów tylko. Brakowało więc ośmiuset piastrów.
Mógł wprawdzie d‘Epinay liczyć w tym wypadku na grzeczność Torloniego, lecz byłaby to sprawa bardzo przykra... Nagle szczęśliwa myś przyszła mu do głowy.
Przypomniał sobie hrabiego Monte Christo. Kazał natychmiast poprosić pana Pastriniego, a gdy ten przyszedł, odezwał się do niego:
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.