Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

wam zbyt powabną. Jeżeliby jednak przyszła wam kiedy ochota odwiedzić moje schronienie, to ręczę, iż możecie być pewni najserdeczniejszego przyjęcia.
D‘Epinay i Morcef skłonili się na znak podziękowania. Następnie Albert, a potem i hrabia znikli w otworze wyjścia. Pozostał tylko jeden d‘Epinay.
— Widzę, że pan masz jeszcze do mnie jakiś interes? — rzekł Wampa do d‘Epinaya z uśmiechem.
— Tak. Przyznam się panu, że byłbym bardzo mu wdzięczny, gdybyś zechciał mi powiedzieć, co to za dzieło czytałeś pan, gdyśmy weszli do ciebie?
— „Komentarze Cezara“ — odpowiedział bandyta. — Jest to ulubiona moja książka.
— Cóż tam tak marudzisz? — zawołał z góry Morcef.
— Idę już, idę!... odpowiedział Franciszek.
I zaczął się przeciskać przez otwór.
— Za pozwoleniem, wodzu — zawołał Morcef, wracając się — chciałbym cię poprosić jeszcze o ogień.
I zapalił cygaro od pochodni Wampy.
— No, teraz, panie hrabio, spieszmy, o ile jest to możliwe. Nie uwierzy pan, jak bardzo zależy mi na tem, ażeby nie ominęła mnie owa furlana.
Powóz czekał na tem samem miejscu.
Hrabia, wsiadając, powiedział parę słów po arabsku i konie puściły się cwałem.
W niecałą godzinę stanęli przed pałacem księcia Briacciano. Była godzina trzecia, gdy wchodzili do salonu. Wejście ich wzbudziło zainteresowanie wszystkich obecnych.
— Pani — rzekł hrabia Morcef, podchodząc do hrabiny — wczoraj raczyłaś dać mi obietnicę, iż przetańczysz ze mną furlanę. Może przybywam zbyt późno, lecz oto mój przyjaciel, znany pani, jako człowiek zawsze prawdę mówiący, zechce niewątpliwie ci powiedzieć że nie z mojej stało się to winy.
Hrabina roześmiała się tylko, i puściła się z Albertem w pląsy.