ODWIEDZINY.
Morcef, gdy tylko wstał nazajutrz, natychmiast poszedł do Franciszka z prośbą, by ten zechciał pójść razem z nim do hrabiego.
Wprawdzie już raz podziękował hrabiemu za ratunek, chciał jednak podziękę tę powtórzyć raz jeszcze i to w formie bardziej uroczystej.
Franciszek zgodził się na to jak najchętniej.
Hrabia przyjął ich natychmiast.
— Pozwól, panie hrabio — rzekł Morcef, zbliżając się do niego — abym ci me gorące podziękowania wyraził raz jeszcze. Wierzaj, że nigdy nie zapomnę tego, w jak bardzo ciężkich okolicznościach pośpieszyłeś mi z pomocą. Pamiętać będę zawsze, że jestem winien ci życie.
— Kochany sąsiedzie — odpowiedział hrabia z uśmiechem — nie wyolbrzymiaj mych skromnych czynów, winieneś mi jedynie małą oszczędność w swym budżecie podróżnym, nic ponadto. Całe dwadzieścia tysięcy franków! Sam widzisz, że niema o czem mówić! Przyjm raczej z mej strony powinszowanie. Byłeś bowiem godzien uwielbienia za tę swobodę, spokój i zimną krew, jakie okazałeś, będąc w rękach bandytów.
— Cóż chcesz, hrabio? Wyobraziłem sobie, że wdałem się w sprzeczkę, następstwem której było, że zostałem zawikłany w pojedynek, no i chciałem pokazać im, że biją się we wszyst-