— Być może. Jeżeli mi przyrzekniesz, że nikomu o tem nie wspomnisz, tobym ci coś powiedział.
— Możesz zaufać memu słowu. Przyrzekam.
— A zatem słuchaj.
I Franciszek opowiedział Albertowi swoją wycieczkę na wyspę Monte Christo, spotkanie tam kontrabandzistów, pałac podziemny, którego panem był Monte Christo, nazywany przez marynarzy Sindbadem żeglarzem.
Potem przeszedł do Rzymu i do rozmowy, jaką podsłuchał, a która była prowadzona pomiędzy hrabią a hersztem bandytów, osławionym Luigim Wampą.
Albert wysłuchał Franciszka z największą uwagą, a potem rzekł:
— No i cóż widzisz tak złego w tem wszystkiem? Hrabia podróżuje i ma swój statek, bo jest bogaty. Jedź do Portsmuth lub do Suathampton, a zobaczysz całe porty natłoczone statkami bogatych anglików, którzy mają te same, co hrabia, upodobania. Ażeby w swych wycieczkach nie zależeć od nikogo, ażeby uniknąć tej okropnej kuchni, która mnie truje od czterech miesięcy, a ciebie od lat czterech, ażeby nie leżeć w tych obrzydliwych łóżkach, w których spać nie można — kazał sobie urządzić ustronie w jaskiniach wyspy Monte Christo. Umeblowawszy je zaś, z obawy, ażeby rząd toskański nie usunął go stamtąd, kupuje wyspę i bierze jej nazwisko. Mój drogi, poszukaj tylko w swej pamięci, a przyznasz, że duża ilość naszych znajomych przybrała swe nazwiska od swych dóbr.
— No, a ci bandyci korsykańscy, znajdujący się w jego orszaku?
— Cóż w tem tak bardzo dziwnego? Wiesz lepiej, niż ktokolwiek, że bandyci korsykańscy nie są bynajmniej rabusiami, lecz jedynie ludźmi wyjętymi z pod prawa, których jakaś wendetta wygnała z rodzinnego miasta, lub wsi; można więc z nimi utrzymywać stosunki bez ubliżenia sobie.
— Ależ Wampa i jego zgraja — toż to już notoryczni zbó-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.