Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

głowy porcję ołowiu. Napisałem to wszystko Franciszkowi d‘Epinay, którego wszyscy znacie.
— No i Franciszek przybył z tą górą złota i dał ją bandytom. On więc jest owym zbawcą i bohaterem.
— Otóż nie. Nie mógł tego zrobić, gdyż ani on, ani ja nie mieliśmy pod ręką podobnie wysokiej sumy do dyspozycji. A o północy nie tak znów łatwo starać się o kredyt. Franciszek przybył wprawdzie, lecz bez pieniędzy i nie sam, lecz w towarzystwie tego pana, na przybycie którego oczekujemy właśnie.
— A więc ten pan, to jakiś Herkules, zabijający Gorgonę, Perseusz, wyzwalający Andromedę?...
— Nie, to człowiek mej budowy i wzrostu.
— Cały w zbroi?
— Nawet szpilki nie miał przy sobie.
— A więc zapłacił za ciebie okup?
— I to nie. Wystarczyło, że się tam zjawił, a już tem samem mnie uwolnił!
— Jeszcze go może przepraszano za to? — zawołał, śmiejąc się, Beauchamp.
— W samej rzeczy, tak było...
— Ależ to bajki prawdziwe. To może jaki Arjosto?
— Nazywa się hrabia Monte Christo.
— Niema takiego nazwiska herbowego, z hrabiowskim notabene tytułem — zawołał Debray.
— Może to jaki rycerz z Ziemi Świętej? — podjął Beauchamp — może który z jego przodków posiadał Kalwarję (Góra Chrystusa — Monte Christo) jak Montemartowie byli w posiadaniu Martwego morza?...
— Pozwólcie panowie — wmieszał się do rozmowy Morrel — dać sobie małe objaśnienie. Monte Christo jest małą wysepką, o jakiej często słyszałem od majtków mego ojca; jest to ziarenko piasku, rzucone na fale Śródziemnego morza nic nie znacząca drobina.
— Otóż tej drobiny panem i posiadaczem jest Monte Christo; dyplom na hrabstwo otrzymał w Toskanji.
— Czy bardzo bogaty?