Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

chciał w każdem mieście, do którego przybywasz, tracić tak olbrzymie sumy bezpowrotnie?
— Toby mnie nie wstrzymało, lecz w Paryżu, uznałem za właściwe posiadanie własnego pałacu. Wysłałem więc naprzód służącego, który już musiał kupić jakąś posiadłość i odpowiednio ją umeblować.
— Tak więc pan mów, że masz służącego, który zna Paryż — zawołał Beauchamp.
— Tak samo jak i ja, po raz pierwszy jest w Paryżu, we Francji nawet. Jestto murzyn, a przytem niemowa.
— To zapewne Ali? — zapytał Morcef, wśród ogólnego ździwienia.
— Tak, Ali, ten sam, którego, zdaje się widziałeś, vice-hrabio w Rzymie.
— Jakżeż pan mogłeś na murzyna, będącego niemową w dodatku, wkładać obowiązek kupowania pałacu w Paryżu, a następnie umeblowania go?
— A jednak jestem pewien, że zrobił wszystko jak najlepiej, — według mego gustu. Pozatem był powiadomiony, że dziś o godzinie dziesiątej stanę u rogatek Paryża, to też o tej godzinie oczekiwał na mnie u bramy Fontinebleau, gdzie mi doręczył dokumenty, dotyczące kupna, a także adres mej nowej posiadłości. Proszę przeczytać!
I mówiąc to, Monte Christo podał papiery Morcefowi.
— Pola Elizejskie Nr. 30 — przeczytał Albert.
— No, to po książęcemu — zawołał Chataeu Renaud.
— Więc pan jest posiadaczem mieszkania, ale go nie zna zupełnie? — zapytał zdumiony Beauchamp.
— A skądże mógłbym je znać?... Nie mogłem przecież się tutaj spóźnić, przebrałem się więc w karecie i po raz pierwszy stopa moja dotknęła paryskiego bruku przed domem vice-hrabiego.
Młodzi ludzie spojrzeli na siebie. Nie wiedzieli, co mają myśleć o tem wszystkiem?...
— Ha, jeżeli nie możemy już dopomóc przy wyszukaniu mieszkania, to jesteśmy gotowi do oddania drobniejszych cho-