Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

dojrzeć, że miała ona twarz zmienioną. Ze drżenia głosu wywnioskował jedynie, że była słaba.
— Ty cierpisz, matko? — zawołał.
— Nic mi nie jest. To tylko chwilowe jakby pół omdlenie, wywołane silnym zapachem kwiatów w salonie. Czekaj, odpocznę trochę...
— Powiedz mi — zaczęła po chwili — co to za nazwisko Monte Christo?
— Jest to, jak mi się zdaje, tytuł, nie rodzinne hrabiego nazwisko. Hrabia kupił tę wyspę od rządu toskańskiego, co mu dało właśnie tytuł hrabiowski. Hrabia nie miał zresztą żadnych pretensyj do starożytnego rodu i sam siebie nazywa „hrabią wypadku“. Wszędzie jednak uchodzi za wielkiego magnata i posiada bardzo rozległe stosunki.
— Sposób obejścia ma naprawdę zachwycający — zauważyła hrabina — takie przynajmniej zrobił na mnie wrażenie.
— Jest to istotnie człowiek dużej wiedzy i doskonale wychowany.
Hrabina zastanowiła się chwilę, a po krótkim namyśle rzekła:
— Mój drogi Albercie, to, co ci mam powiedzieć teraz, jest zapytaniem matki, pełnej zawsze niepokojów o swe dziecko. Otóż, czy widziałeś tego hrabiego Monte-Christo w jego gronie rodzinnem?... czy jesteś bezwzględnie przekonany, że jest istotnie tym, za którego uchodzić pragnie?
— A za kogóż on uchodzić pragnie? Mówiłem ci już, matko droga, że świat ma go za magnata i tym jest on niewątpliwie.
— A ty, Albercie, jakiego jesteś o nim zdania?
— Przyznam ci się, matko, że nie zastanawiałem się poważniej. Urodził się na Malcie, jak mi mówiono.
— Ależ nie o jego pochodzenie mi chodzi bynajmniej. Chciałabym wiedzieć, czem on jest dzisiaj?
— To rzecz inna zupełnie, tyle rzeczy dziwnych zauważyłem w nim samym i dokoła niego, że gdybym chciał powiedzieć co o nim myślę, określiłbym go w ten sposób może, że jest podobny do jednego z bohaterów Bajrona, którego fatum swem zło-