go nawet podpisał, rzuciwszy zaledwie okiem na miejsce, na którem był zaznaczony adres posiadłości.
— Intendent wypłaci panu pięćdziesiąt tysięcy franków.
Bertuccio spełnił natychmiast wydane polecenie, kładąc przed notarjuszem paczkę banknotów.
Rejent przeliczył je uważnie.
— Więc wszystkie formalności zostały już załatwione?
— Wszystko, panie hrabio.
— Klucze pan masz przy sobie?
— Są one w rękach odźwiernego domu. A oto rozkaz do niego by wprowadził pana hrabiego w stan posiadania.
— Doskonale, a więc żegnam pana.
I Monte Christo dał ręką notarjuszowi znak, który mówił wyraźnie: już cię nie potrzebuję, możesz odejść.
— Przepraszam — rzekł notarjusz — pan hrabia omylił się zapewne, dostałem bowiem okrągłe pięćdziesiąt tysięcy, gdy prawnie należy mi się pięć tysięcy prowizji.
— A!... wybaczyć mi zechciej, lecz ja, jako cudzoziemiec, nie znam zwyczajów tutejszych, Bertuccio wypłać temu panu dodatkowo tysięcy piętnaście.
— Pięc tylko ...
— Należy ci się coś przecież za fatygę — rzekł hrabia, życzliwym gestem żegnając poczciwca.
Notarjusz spojrzał zdumiony i odszedł, kłaniając się nisko. Pierwszy raz, od chwili jak objął urzędowanie, zdarzyło mu się trafić na klijenta tak hojnie płacącego.
Gdy tylko drzwi się zamknęły za notarjuszem, który wyszedł odprowadzony przez Bertuccia, hrabia wydobył z pugilaresu notesik, otworzył go małym złotym kluczykiem, wiszącym na szyi, na cieniutkim łańcuszku również złotym, i zaczął się zastanawiać nad jedną kartką tego notatnika, a następnie dane tam zawarte porównał z temi, jakie się znajdowały w kontrakcie tylko co podpisanym przez notarjusza.
— Auteuil, aleja Fontaine, Nr. 28... to samo. Czy mam wierzyć teraz wyznaniu, złożonemu pod wpływem religijnego strachu?... Za godzinę jednak wszystko będzie wiadome.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.