dyci: Trestaillon, Truphemy i Graffan, którzy w oczach władz, patrzących na to przez szpary, wyrzynali wprost ludzi, podejrzanych o bonapartyzm. Musiał pan przecież co słyszeć o tych mordercach?
— Byłem wtedy bardzo, bardzo, daleko!
— Nie przesadzę, jeżeli powiem, że ludność Nimes i okolic we krwi wtedy brodziła. Na każdym kroku widzieć się dawały trupy a całe bandy, zorganizowane jak milicja i doskonale uzbrojone, — zabijały, paliły i grabiły!
— Na widok podobnej rzezi przejął mnie paniczny strach; lękałem się nie o siebie; boć przecie byłem tylko ubogim rybakiem, lecz o brata, który z cesarskich wracał szeregów i musiał być wobec tego w mundurze i szlifach. Jemu więc groziło niebezpieczeństwo.
— Pobiegłem więc co tchu do owego oberżysty, by zasięgnąć języka i, o boleści!... przeczucia moje okazały się prawdziwe: brat mój, gdym wchodził do zajazdu, w oczach oberżysty został zamordowany.
Robiłem wszystko, co było w mej mocy, aby wykryć morderców, nikt jednak nie ośmielił się wymienić mi ich nazwisk. Przyszło mi więc do głowy odwołać się do sprawiedliwości francuskiej, o której mówiono, że jest nieskazitelna. Udałem się więc do prokuratora królewskiego.
— Zaś prokuratorem tym był właśnie de Villefort?... domyślił się Monte Christo.
— Tak, panie hrabio, przeniesiony z Marsylji, gdzie był podprokuratorem. Otrzymał to wyższe stanowisko, za okazaną gorliwość, mówiono mianowicie, że on pierwszy doniósł królowi o wylądowaniu cesarza na brzegach Francji, po ucieczce z wyspy Elby.
— I przed takim bohaterem stanąłeś, biedaku?
— Panie, rzekłem do niego, mój brat został zamordowany wczoraj na ulicy miasta w oczach nieomal władz. Nie wiem przez kogo, ale pan mógłbyś to wykryć. Jesteś głową sprawiedliwości, a do sprawiedliwości należy ujmować się za tymi, których władze obronić nie potrafiły.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.