Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

go księdza Bussoni, zaś księża rozdający brylanty wartości trzech nieomal tysięcy luidorów, bardzo są rzadcy. Tem wszystkiem zainteresować się mogą wtedy sądy, osadzić pana w więzieniu, a jeżeli nawet uznają cię w końcu niewinnym i rozkażą wypuścić, po paromiesięcznym pobycie z więzienia, to brylant... napewno się gdzieś zawieruszy i już nigdy nie będziesz go oglądał.
Kadrus i Karkontka spojrzeli wtedy na siebie.
— Nie, panie, — powiedziała po chwili dłuższego milczenia Karkontka — my nie jesteśmy dość bogaci na to, byśmy mogli tracić pięć tysięcy franków.
— Jak pani chcesz, droga pani, — odpowiedział jubiler — ja przyniosłem ze sobą, jak widzisz, monetę brzęczącą!
To mówiąc, dobył z kieszeni worek złota.
Na ten widok Kadrus, oszołomiony widokiem złota i papierów, zwrócił się do żony i zapytał:
— Cóż ty na to?
— Ha!... cóż mamy robić!? Biednych skrzywdzą zawsze! Oddaj więc brylant, oddaj! — zawołała chrapliwym głosem Karkontka. — Bo jeszcze życzliwi, opowiedzieć mogą o brylancie tym... w policji choćby!
— A więc zgoda — rzekł Kadrus — przystajemy na czterdzieści pięć tysięcy franków, lecz dodasz do nich: dla żony złoty łańcuszek, zaś dla mnie srebrne spinki.
Jubiler bez jednego słowa dobył z kieszeni dość duże płaskie pudełko, wybrał żądane przedmioty, wartości około pięciu luidorów, a doręczając je małżonkom, powiedział:
— Spodziewam się, że teraz jesteście państwo już zupełnie zadowoleni z tranzakcji?
— E!... panie, — ksiądz Bussoni zapewniał nas, iż brylant jest wart 50,000 franków.
— Cóż to za nienasycony człowiek! — zawołał jubiler, wyrywając Kadrusowi pudełeczko z klejnotem z ręki — daję mu 45,000 franków gotówką, to znaczy przeszło dwa tysiące franków rocznego dochodu, faktycznie za nic, bo tylko za kamyk z odrobiną złota, a ten jeszcze narzeka!