ście, okazało się, iż było to wszystko prawda, większe nawet spotkało mnie szczęście, ksiądz Bussoni i memu opowiadaniu dał wiarę; uwierzył zapewnieniom mym, że nie ja byłem mordercą.
Wtenczas ujęty jego łagodnością i słodyczą, zobaczywszy przytem głęboką znajomość obyczajów naszego kraju, opowiedziałem mu, pod tajemnicą spowiedzi, wypadek w Auteuil, ze wszystkiemi szczegółami, jakie i panu z całą otwartością przedłożyłem. Przyznanie się do morderstwa, o które mnie nigdy nikt nie podejrzewał, utrwaliło w nim wiarę, iż w sprawie z jubilerem byłem ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Po wysłuchaniu spowiedzi mej, ksiądz Bussoni pożegnał mnie, wlewając w serce me otuchę, dodając przytem, iż nie zaniedba uczynić wszystkiego, co będzie w jego mocy, byle tylko przekonać sędziów, że jestem niewinny.
Po jego bytności, zaczęto mnie traktować w więzieniu zupełnie inaczej.
W tym czasie i Kadrus został schwytany. Przyznał się do wszystkiego, zatajając jedynie, iż to żona go do spełnienia zbrodni namówiła.
Wtedy niewinność moja w jasnem stanęła świetle i zostałem bez sądu uwolniony.
Kadrus skazany został na galery do końca życia.
— I wtedy po opuszczeniu więzienia, zgłosiłeś się do mnie z polecającym listem księdza Bussoni?
— Tak jest, panie hrabio. Gdy opuszczałem więzienie, rzekł do mnie poczciwy ksiądz: pamiętaj, że rzemiosło kontrabandzisty zgubi cię wcześniej czy później, radzę ci przeto, abyś je porzucił.
— A z czegóż ja wyżyję, wielebny ojcze? — zapytałem — i nietylko ja, ale i bratowa moja?
— Jeden z moich penitentów ma wiele dla mnie szacunku i prosił mnie, bym mu wskazał człowieka godnego zaufania. Otóż mógłbym ciebie tam polecić...
— O, ojcze szanowny, jakże nieprzebranie jesteś dobry — zawołałem.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.