— No, stara mów mi zaraz, gdzie masz pieniądze?
Sąsiad nasz najbliższy, Bartolomeo, był w dniu tym na nieszczęście w Bastja, jego żona jedynie była w domu, ona to widziała i słyszała wszystko.
Otóż gdy Benedykt w ten sposób się odezwał do swej przybranej matki, dwóch jego przyjaciół pochwyciło ją za ręce. Wtedy Benedykt pozamykał wszystkie okna i okiennice, a następnie wszyscy trzej oprawcy zatkali naprzód usta nieszczęśliwej kobiecie, a następnie zaczęli się nad nią znęcać w najstraszniejszy sposób; nakoniec postawili ją na rozżarzonych głowniach, ażeby tym sposobem wymusić na nieszczęśliwej ofierze zeznanie, gdzie przechowuje szczupłe swoje zasoby? Aż nakoniec suknie zapaliły się na biednej kobiecie; widok ten przestraszył morderców tak, że uciekli.
Assunta cała w ogniu pobiegła za nimi, lecz zastała drzwi już zamknięte, chciała ratować się oknem, lecz okazało się ono z tyłu podparte. Zaczęła krzyczeć o ratunek, ale wkrótce ucichł jej głos...
Gdy w jakieś kilkanaście minut przybyła pomoc, sprowadzona przez żonę Bartolomea, wszelki ratunek okazał się już spóźniony.
Benedykt znikł. Od tego czasu nie słyszałem o nim nic.
Wobec tego, czy pan hrabia rozumie teraz, dlaczego jednem słowem nie wspomniałem nigdy o mej rodzinie? O Benedykcie — bo przepadł bez wieści, o bratowej — bo umarła...
— A jakie jest twoje mniemanie, o ciosach, które spadły na ciebie? — zapytał Monte Christo.
— Że to była kara za mój grzech zabójstwa. Ale przecież, mój dobry panie, ten Villefort to był łotr.
— I ja tak myślę — szepnął posępnie hrabia.
— Teraz — pojmujesz, panie, mój przestrach, na widok tego domu, tych drzew i tej murawy? One widziały zbrodnię moją, za którą już mnie spotkała tak straszna kara. A być może przecież, że to jest dopiero początek mej pokuty. Wszystko jest możliwe.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.