Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VII.
NIEOGRANICZONY KREDYT.

Nazajutrz, około godziny drugiej po południu, przed pałac hrabiego zajechał powóz, zaprzężony w przepyszną parę ogierów pełnej krwi angielskiej.
Wysiadł z niego jakiś mężczyzna w surducie granatowym, z guzikami obszytemi jedwabną materią tego samego koloru, w białej kamizelce, na której się zwieszał bardzo gruby i ciężki łańcuch złoty od zegarka, i w pantalonach orzechowego koloru. Czarne włosy przybysza były zafryzowane i spadały nisko na czoło, co dawało wrażenie, iż była to peruka. Lat mógł mieć około pięćdziesięciu pięciu, lecz znać było wysiłki, iż chciałby uchodzić za czterdziestoletniego.
Gdy powóz już stanął, wtedy przybyły posłał gnoma do odźwiernego, z zapytaniem, czy hrabia Monte Christo przyjmuje?
Sam zaś ze szczególną uwagą przyglądać się zaczął pałacowi.
Oko żywe, chytry wyraz twarzy, usta wąskie i zaciśnięte, wystające kości policzkowe, czoło wklęsłe i wcale nie arystokratyczne uszy — nie robiły najlepszego wrażenia. Ogromna brylantowa szpilka w krawacie i czerwona wstęga przy klapie surduta — dopełniały portretu.
Gnom, spełniając rozkaz, zapytał przedewszystkiem, czy tutaj mieszka hrabia Monte Christo?
— Tak jest, — odpowiedział odźwierny. — Ale...