I spojrzał na Alego pytającym wzrokiem — ale... pan hrabia nie przyjmuje nikogo.
— W takim razie proszę oddać ten bilet panu hrabiemu i powiedzieć, że pan mój, baron Danglars, jadąc na posiedzenie Izby, pragnął złożyć hrabiemu swe uszanowanie.
— Ja nie jestem przy osobie pana hrabiego — odpowiedział odźwierny, — to należy do obowiązków kamerdynera.
Gnom wrócił z niczem do powozu.
— No cóż? — zapytał Danglars.
Gnom, zawstydzony przyjęciem, jakiego doznał, opowiedział całą rozmowę.
— A to jakiś książę, ten pan, którego tylko hrabią nazywają. Mniejsza o to jednak, ponieważ on do mnie ma interes, a nie ja do niego, więc niewątpliwie zobaczę go u siebie. I niezadługo, bo będzie ten pan, myślę, potrzebował pieniędzy.
I Danglars rzucił się w głąb powozu, dając rozkaz głosem tak doniosłym, że go na całej ulicy dosłyszano.
— Do izby deputowanych!
Hrabia Monte Christo całą tę scenę widział z okna, za firankami ukryty.
— A!... powiedział do siebie — niesmaczny to bardzo typ i szkaradnego charakteru człowiek! Cóż to za próżność, marna pycha i parwenjuszostwo!
— Hej tam! — zawołał, uderzając w srebrny dzwonek.
Ukazał się Ali.
— Poproś mi natychmiast Bertuccio — dał rozkaz.
Nie upłynęła minuta, a już intendent stawił się na rozkazy.
— Co pan hrabia sobie życzy? — zapytał.
— Czy widziałeś powóz i konie, które przed chwilą stały przed pałacem?
— Widziałem, panie hrabio, bardzo ładne konie.
— Co to znaczy, panie Bertuccio?! — zawołał hrabia zagniewanym głosem — powiedziałem ci przecież, że życzeniem jest mojem, by najpiękniejszy zaprzęg w Paryżu w mojej się znajdował stajni... Widzę zaś, że ktoś ma konie piękniejsze od moich. Co to ma znaczyć?... powtarzam!
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.