Zaledwie Ali znikł, już lokaj był na rozkazy.
— Mój Baptysto!... zwrócił się do niego hrabia, — rok już jesteś w moim domu, jest to zwykły okres czasu, jaki pozostawiam sobie, ażeby poznać swą służbę. Spodobałeś mi się.
Baptysta skłonił się pokornie.
— Chodzi teraz o to, czy i ja znalazłem uznanie w twych oczach?
— O, panie hrabio! — zawołał pospiesznie Baptysta.
— Słuchajże do końca. Masz pensji 1,500 franków rocznie, to jest tyle, ile bierze dobry i mężny oficer, narażający codzień swe życie; masz stół taki, jakiego pragnąłby niejeden z szefów biura, mający pracy z pewnością więcej od ciebie. Jesteś sługą, a masz służbę na swe rozkazy, która myśli o twem pożywieniu, troszczy się o twą bieliznę i wszystkie wygody. Oprócz tych tysiąca pięciuset franków pensji, okradasz mnie, przy zakupach dla mnie ubrań, bielizny i obuwia, conajmniej na drugie 1,500 franków rocznie...
— O, panie hrabio!
— Nic nie szkodzi, ja się o to nie gniewam, bynajmniej, mój Baptysto, bardzo dobrze to bowiem pojmuję, pragnałbym jednak, żeby już na tem był koniec; lepszego miejsca jak to, które ci los nadarzył, nie znajdziesz nigdzie. Ja na moich ludzi nie gniewam się i nigdy nie mam dla nich przykrych wyrazów, przewinienie jednak przebaczam raz tylko jedynie. To sobie zapamiętaj. Przyjmij do wiadomości i to również, iż gdybym się dowiedział, że gdziekolwiek źle o mnie mówisz, krytykujesz moje postępowanie, lub mnie śledzisz — w jednej chwili będziesz wypędzony. Ja raz przytem ostrzegam moich służących, ciebie już ostrzegłem! A teraz możesz odejść.
Przemowa ta, wygłoszona przed Alim, który zresztą nie rozumiał ani słowa po francusku, wywarła na Baptyście ogromne wrażenie.
— Starać się będę usilnie, ażeby pan hrabia był ze mnie zadowolony — odpowiedział Baptysta, kłaniając się uniżenie — jako wzór wezmę sobie pana Aliego.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.