tecy nieprzystępnej. Tą warownią był jego urząd prokuratora królewskiego, z którego umiał cudownym zaiste sposobem ciągnąć wielostronne korzyści.
Urzędu swego nie opuściłby nigdy, chyba dla krzesła senatora, aby ze stanowiska tego paraliżować zamachy opozycji.
Pan de Villefort przytem składał wogóle wizyt bardzo mało. Szanował się. Zaś pogląd taki na samego siebie jest zawsze doskonały. Udawaj że się szanujesz, — a będziesz szanowany! Jest to zasada użyteczniejsza o wiele, niż starogrecka „poznaj samego siebie“. Ludzie współcześni starają się poznać... jedynie drugich, by mieć możność następnie osądzenia ich; siebie — szanują zawsze.
Dla znajomych swych de Villefort był potężnym protektorem, dla przeciwników — wrogiem cichym, ale nieubłaganym. W obcowaniu był wyniosły, wyraz jego twarzy był zawsze zimny; spojrzenie miał również przyćmione, aczkolwiek nieodmiennie przenikliwe.
Rok rocznie wyprawiał bal, na którym gościł zawsze jedynie przez kwadrans, to zn. o trzy kwadranse mniej, aniżeli król na balach dworskich. Nikt go nigdy nie widział ani w teatrze, ani na koncercie, ani też w żadnem innem publicznem miejscu. Czasami, ale zdarzało się to bardzo rzadko, grywał w wista, lecz wtedy trudno było dobrać mu partnerów, zgadzał się na grę z ambasadorem.
Taki to człowiek zajechał teraz przed dom hrabiego Monte Christo celem oddania mu wizyty.
Służący zameldował pana de Villeforta w chwili, gdy hrabia, nad olbrzymim stołem pochylony, rozpatrywał się w karcie, szukając na niej dróg, wiodących z Moskwy do Pekinu.
Prokurator królewski wszedł do pokoju jakby na prokuratorskie wzniesienie, krokiem poważnym i wymierzonym. Był to ten sam człowiek, a raczej dalszy ciąg tego samego człowieka, którego poznaliśmy niegdyś na urzędzie podprokuratora w Marsylji, z tą jedynie różnicą, iż z człowieka szczupłego stał się chudym, z bladego — żółtym; oczy ongi wklęsłe tylko — obecnie zapadły; okulary w złotej oprawie zdawały się być cząstką jego
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.