sztywnej figury. Oprócz białego krawata na szyi, był cały czarno ubrany; cmentarniany ten ubiór ożywiała jedynie wąska wstążeczka czerwonej barwy, lekko przez dziurkę od guzika przeciągnięta, która wyglądała jakby była sznureczkiem krwi.
Jakkolwiek Monte Christo był zawsze panem siebie, teraz jednak, oddając ukłon za ukłon, z niedającą się ukryć ciekawością wpatrywać się zaczął w twarz przybyłego.
— Panie — rozpoczął rozmowę de Villefort, głosem piskliwym i wymuszonym — panie!... przysługa znakomita, jakąś żonie mojej i synowi wyświadczył w dniu wczorajszym, zniewala mnie do wyrażenia mych słów wdzięczności i szczerego podziękowania ci za czyn twój.
W ciągu całej tej oracji, twarz urzędnika ani na jeden moment nie rozjaśniła się uśmiechem, zachowując bez zmiany cały swój chłód odpychający.
— Panie! — odpowiedział hrabia głosem niemniej lodowatym — za szczęśliwego się uważam, że zdołałem ocalić syna matce; mówią, że uczucie macierzyńskie jest z uczuć najpotężniejszem, najbardziej wzniosłem, najświętszem ze wszystkich. A jeżeli tak jest, to szczęście całe — po mojej jest stronie. Uwalnia to więc pana od spełnienia prostej formalności, jaką jest w tych wypadkach podzięka ocalonych. Pojmuję, iż jest ona dla mnie zaszczytem, lecz rozumiem przytem, iż jest to formalność i nic ponadto.
Odpowiedź taka zdumiała Villeforta. To też zmarszczył tylko zlekka brwi i zmienił temat rozmowy, a spojrzawszy na kartę, którą Monte Christo przeglądał w chwili jego wejścia, rzekł:
— Jak widzę, studjujesz pan geografję? Obszerne ona daje dla badań pole! Jest ciekawa, zwłaszcza dla pana, który, jak mówią, zwiedzić miałeś wszystkie kraje?...
— Tak, panie — lubię się zastanawiać nad rodzajem ludzkim, wszędzie, gdziekolwiek się on znajduje... Ale proszę pana, zechciej usiąść, bardzo proszę.
I Monte Christo wskazał ręką prokuratorowi krzesło, które
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.