Pod wieczór jednego z upalnych dni wiosny, na ławce tej leżały: książka, parasolka, koszyczek, i biała chusteczka batystowa z rozpoczętym haftem. Właścicielki tych przedmiotów nie było przy ławce, lecz stała ona przy drzwiczkach do sąsiedniego, opisanego przez nas ogrodu pustynnego, prowadzących.
W tejże chwili małe drzwiczki podobne, lecz od ulicy idące, otworzyły się zcicha i ukazał się w nich młodzieniec rosły i silny, w płócienną bluzę robotnika przyodziany, mający na głowie czapeczkę aksamitną i takie same pantalony. Włosy starannie ułożone i białe ręce przybysza nie harmonizowały z tym gminnym strojem. Gdy wchodził, rzucił bystrym wzrokiem poza siebie, jakby dla przekonania się, czy go czasem kto nie śledzi, a następnie wszedł szybko, zamknął drzwi i chyżym krokiem pobiegł w głąb ogrodu, okrążając wysoki klomb.
Na widok oczekiwanego nie w tym może stroju młodzieńca, dziewica cofnęła się w tył parę kroków. Lecz przybyły, śmiały jak kochanek, podbiegł do niej i zawołał:
— Walentyno, nie lękaj się, to ja!
Dziewica ponownie wychyliła się zza muru.
— To pan?! I dlaczegóż to tak późno dziś pan przychodzi? Wiesz przecież, iż niezadługo będą u nas podawać obiad; a i to wiesz przecież, z jaką trudnością udaje mi się przychodzić tutaj. Muszę się opowiedzieć macosze, wyrwać z rąk brata, który mnie zamęcza, wreszcie unikać wzroku szpiegującej mnie pokojówki. Niedobry więc jesteś, tak się spóźniając. I cóż to znów za strój, dzięki któremu nie poznałem cię w pierwszej chwili?
— Walentyno ukochana! — odpowiedział młodzieniec — wiesz, jak cię kocham; zaś mówię ci to, bo gdy cię zobaczę, coś mnie zmusza, bym ci to mówił, mówił bezustannie. I dziękuję ci za twe dogie wymówki, bo są mi one dowodem, żeś mnie oczekiwała, żeś o mnie myślała. Chcesz poznać przyczynę mego opóźnienia?... Obrałem sobie zawód...
— Jaki zawód?... Co to znaczy, Maksymiljanie? Czyż już jesteśmy do tego stopnia szczęśliwi, że możemy sobie żartować?
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.