ne odwiedziny. Morcef i Chateau Renaud najpierwsi opuścili swe miejsca.
Pani Danglars przez chwilę myślała, że ten pośpiech Alberta był wywołany chęcią najrychlejszego złożenia jej uszanowania, nachyliła się przeto do ucha córki, zapowiadając wizytę. Eugenia złożyła wtedy lekko usta do uśmiechu. W tejże jednak chwili, Morcef... ukazał się po drugiej stronie amfiteatru, w loży hrabiny G.
— Jak się miewasz, panie podróżniku — zawołała ta ostatnia — wyciągając do vice-hrabiego rękę z uprzejmością starej znajomej — miło mi bardzo, żeś mnie poznał, jest mi to tem milsze, że jesteś pierwszym, który złożył mi wizytę.
— Zechcesz mi pani wierzyć — odpowiedział Morcef — że gdybym tylko wiedział o jej przybyciu do Paryża i o adresie jej mieszkania, jużbym oddawna złożył jej wyrazy uszanowania. A teraz pozwól sobie, pani, przedstawić barona Chateau Renaud, przyjaciela mego, od niego właśnie się dowiedziałem, że byłaś pani na dzisiejszych wyścigach.
Chateau Renaud skłonił się nisko.
— Więc i pan byłeś na wyścigach? — zapytała żywo hrabina.
— Tak jest, pani.
— Czy nie mógłbyć poinformować mnie, czyj to koń wygrał nagrodę „Jockey-Clubu“?
— Nie wiem, pani, właśnie o to samo zapytywałem Alberta.
— Bo wyobraźcie sobie, co mi się zdarzyło. Gdy wychodził na start ten nieznany nikomu koń, przyszły zwycięzca, podobał mi się ogromnie, to też gdy zwyciężył — zaczęłam bić brawo jak szalona. Tem się narazie skończyło. Gdy jednak wróciłam do domu, znalazłam w salonie... wiecie co?... oto złoty puhar, stanowiący nagrodę powyżej wspomnianej gonitwy, wypełniony najpiękniejszemi kwiatami po brzegi, w których znalazła się karteczka:
„Lord Ruthven hrabinie G.“.
— Otóż właśnie koń lorda Ruthvena wygrał dziś nagrodę „Jockey-Clubu” — rzekł spokojnie Morcef.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.