— Co?... upiór z Argentyny jest właścicielem koni wyścigowych?... Może go pan znasz w dodatku?
— Jest on nawet dobrym moim przyjacielem. Pan Chateau Renaud zna go również. W jakich barwach biegał zwycięzca?... W barwach Luige‘go Wampa?!... Nieprawdaż?... Otóż czy pani hrabina nie przypomina sobie nazwiska sławnego rzymskiego bandyty, — u którego byłem w niewoli? i jego protektora, hrabiego Monte-Christo?
— Luigi Wampa!... Hrabia Monte Christo! Prawda, prawda!... zawołała hrabina klaszcząc w drobne rączki — lecz dlaczegóż mnie właśnie przysłał on wygrany puhar?
— Dlatego, że mówiłem mu o hrabinie wiele, następnie, — że pani się tak zachwycała jego koniem.
— Spodziewam się, że pan nie wspominałeś mu przecież, jakie robiliśmy na jego temat przypuszczenia?
— Nie ręczę wcale... Ten sposób przesłania puharu, jako od lorda Ruthvena, wskazuje...
— To było okropne! Ależ ten człowiek może być teraz moim śmiertelnym wrogiem! Czy jest może w Paryżu?
— Jest.
— Jakież zrobił wrażenie?
— Ogromne! Paryż mówił o nim prawie że cały tydzień. Potem przyszła koronacja królowej angielskiej, a następnie kradzież brylantów panny Mars... więc o nim oczywiście zapomniano.
— Niech pani temu nie wierzy, co opowiada Albert — wtrącił się do rozmowy Chateau Renaud — hrabia Monte Christo do dziś jeszcze jest na ustach całego Paryża. Zadebiutował tem, że ofiarował pani Danglars konie, wartości 30.000 franków, przybrane notabene w brylanty doskonałej wody, następnie ocalił życie pani de Villefort, wreszcie wygrał na wyścigach zaszczytną nagrodę „Jockey Clubu“. Jeżeli hrabia Monte Christo nie poniecha wyskoków, które zdają się być jego zwyczajnym trybem życia, to Paryż mówić o nim będzie jeszcze długo.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/299
Ta strona została uwierzytelniona.