— Bardziej niż kiedykolwiek — dorzucił Debray — jest to rzecz już ułożona.
I Lucjan, sądząc, że tych kilka słów, wtrąconych do rozmowy, pozwala mu następnie zostać obcym dalszemu jej ciągowi, przyłożył lornetkę do okna i, przygryzając złotą gałkę laseczki, zaczął obchodzić pokój, przypatrując się broni i obrazom.
— Cóż tam pan porabiasz, czy szkic podług Pusena? — zapytał po jakimś czasie Albert Debraya, widząc go siedzącego w wielkim fotelu, z ołówkiem w ręku.
— Co ja robię? — odparł tenże spokojnie — ot, robię taki sobie szkic... Nie rysuję jednak, lecz liczby kreślę! Tak, tak: rachuję, liczę. Zaś rachunki moje dotyczą... wiesz kogo?... oto ciebie, mój vice-hrabio! Liczę mianowicie, ile dom Danglarsa mógł zyskać na ostatniej zwyżce akcji Haiti, które z 206-u skoczyły do 409-u i to w ciągu trzech dni wszystkiego. Przezorny bankier zakupił akcji tych bardzo dużą ilość podobno. I myślę, iż zarobił na operacji tej 300,000 franków conajmniej.
— No, nie jest to jeszcze jego najszczęśliwsza operacja — powiedział Albert — czyż niedawno nie zyskał miljona na bonach hiszpańskich?
— Mój drogi, nie rozumiesz się na grze giełdowej najzupełniej. Gdyby pan Danglars nie był sprzedał wczoraj akcji pokursie 409, to byłby na papierach tych nie zyskał, lecz stracił bardzo znacznie.
— A z jakiej przyczyny akcje te tak bardzo skoczyły w górę, a następnie spadły jeszcze bardziej? — zapytał Monte Christo — przepraszam bardzo, ale jestem bardzo nieświadomy w dziedzinie gry giełdowej.
— Wszystko zależy od napływających z różnych stron wiadomości, które nierzadko bardzo są niepodobne do siebie — odpowiedział Morcef z uśmiechem.
— Tam, do djabła! — zatroszczył się hrabia — to pan Danglars gra tak bardzo na giełdzie że może zyskać lub stracić w jednym dniu do trzechkroć stu tysięcy franków. Musi być bardzo bogatym chyba?
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/307
Ta strona została uwierzytelniona.