Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.
ANDRZEJ CAVALCANTI.

Po rozmowie tej, hrabia Monte Christo poszedł do salonu, który Baptysta miał zwyczaj nazywać błękitnym, a do którego przed jakąś pół godziną został wprowadzony młodzieniec o postaci zręcznej, ubrany elegancko.
Gdy hrabia wszedł do salonu, młodzieniec spoczywał na sofie, niedbale rozciągnięty i zabawiał się uderzaniem trzciną ze złotą gałką, po obuwiu.
Spostrzegłszy hrabiego podniósł się żywo.
— Czy pan jesteś hrabią de Monte Christo? — zapytał.
— Tak jest, panie. A ja czy mam zaszczyt powitać w domu mym pana vicehrabiego Andrzeja Cavalcanti?
— Jestem właśnie Andrzejem hrabią Cavalcantim, do usług — odpowiedział wytworny młodzieniec, składając wyszukany ukłon.
— Musisz pan mieć zapewne jakiś list polecający?
— Nic o nim nie mówiłem, z racji podpisu, który wydaje mi się dosyć oryginalny.
— Czy nie Sindbad marynarz?... O, jest to pseudonim pewnego anglika, wielkiego oryginała, którego prawdziwe nazwisko jest mi znane doskonale. Jest to lord Wilmor.
— Teraz rozumiem już wszystko — odpowiedział Andrzej — już się wszystko wyjaśniło. Właśnie tego anglika znałem bardzo dobrze... Tak... bardzo dobrze!
— W takim ranie — powiedział hrabia z uśmiechem du-