duszę i ciało, kosztem, jak to zwykle bywa u człowieka, reszty jego organów.
Brakowało poruszenia ręki, dźwięku głosu i ruchu ciała, a jednak ten wzrok potężny zastępował wszystko.
Starzec wzrokiem tym rozkazywał i wzrokiem dziękował; był to prawdziwy trup z żyjącemi oczyma. Nic okropniejszego nad widok jego twarzy marmurowej, na której błyszczały w oczach iskry gniewu, lub radości.
Tylko trzy osoby rozumiały ten nadprzyrodzony język nieszczęsnego paralityka: de Villefort, Walentyna i stary sługa, o którym wspominaliśmy już powyżej.
Że zaś de Villefort bardzo rzadko widywał ojca, bo wtedy jedynie, gdy był do tego okolicznościami zmuszony, całe szczęście starca ogniskowało się przeto w jego wnuczce; Walentyna, dodać należy, dzięki swej miłości, poświęceniu i cierpliwości, potrafła dojść do zrozumienia i odgadnięcia we wzroku tym wszystkich myśli swego dziadka.
Na tę rzekomą mowę, a raczej na tę mowę niemą, odpowiadała całym głosem, całą postawą, całą swoją duszą, tak dalece, że niejednokrotnie pomiędzy temi dwoma istotami toczyły się długie i ożywione rozmowy, pełne myśli i zwierzeń.
Stary sługa, od lat dwudziestu pięciu w usługach Noirtiera pozostający, rozumiał również wzrok swego pana doskonale.
Lecz i Villefort, jakeśmy to już powiedzieli, znał niemą mowę swego ojca doskonale, to też pozwolił, by Walentyna oddaliła się do ogrodu, a staremu słudze wyjść rozkazał; gdy to się już stało, usiadł po prawej stronie ojca, gdy pani de Villefort zajęła miejsce po drugiej, i rzekł:
— Niech cię to, panie, nie dziwi, że Walentyna nie przyszła wraz z nami, jak również i to, że sługę twego oddaliłem, rozmowa jednak, jaką mam zamiar zawiązać, jest tego rodzaju, iż musi się odbyć bez świadków. Zaś przybyliśmy do ciebie, bo pragniemy ci wyjawić nasz zamiar.
Twarz Noirtiera pozostała nieruchoma, bez wyrazu.
— Zamiar nasz — ciągnął dalej pan prokurator królewski tonem zimnym, nie dopuszczającym wprost, zdawałoby się,
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.