Wzrok starca zapłonął ogniem czerwonym, co ujawniło, iż poznał się na fałszu słów przez panią de Villefort wypowiedzianych.
— Czy pannie Walentynie de Villefort zapisujesz pan swe kapitały? — zapytał notarjusz, zgóry pewien, iż otrzyma odpowiedź potwierdzającą i że pozostanie mu już tylko tę wolę testatora wyrazić w testamencie w formie prawnej.
Walentyna tymczasem, gdy usłyszała niegodziwe słowa wypowiedziane przez macochę, odeszła w głąb pokoju i zaczęła cicho płakać. Starzec patrzył na nią przez chwilę z wyrazem najgłębszej miłości, a następnie, po zwróceniu spojrzenia na notarjusza, mrugnął szybko powiekami.
— Nie? — zawołał wtedy ze zdumieniem notarjusz — więc nie pannie Walentynie zostawić pragniesz swój majątek?
Noirtier wzrokiem wolę swą potwierdził.
— Czy tylko pan się nie mylisz, czy dobrze wyrażasz spojrzeniem myśl swoją? — mówił notariusz coraz bardziej zdziwiony. — Zechciej raz jeszcze wyrazić twe żądania. Więc nie wnuczka twa ma być twą spadkobierczynią? Czy tak?
— Tak — wyraził wzrok starca.
Walentyna radośnie podniosła wtedy w górę swą ciemną główkę, szczęśliwa, że za swą miłość nie otrzyma zapłaty.
Noirtier spoglądał na nią z wyrazem bezmiernej czułości, tak, iż Walentyna głosem wesela pełnym zawołała:
— O mój najdroższy dziaduniu! Widzę, że wydziedziczasz mnie, aby mi serce swe zachować?
— Tak, tak... powiedziały wyraźnie i z ogromną siłą oczy starca.
— Dzięki ci za to, zawołała dzieweczka, przypadając do rąk swego dziadka.
Ta niespodziewana decyzja obudziła jednak natychmiast radosne nadzieje w duszy pani de Villefort. Zbliżyła się więc do starca z zapytaniem:
— A więc prawdopodobnie swemu małemu wnuczkowi, Edwardkowi, zapisać zechcesz, panie, swój majątek?
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.