SPOSÓB USTRZEŻENIA BRZOSKWIŃ OD MYSZY.
Hrabia Monte Christo nie tego samego popołudnia jednak lecz nazajutrz dopiero wieźć się kazał na drogę wiodącą do Orleanu.
Minąwszy wioskę Linosę, nie zatrzymał się przy telegrafie, który właśnie, gdy hrabia przejeżdżał, rozwijał działanie długich swych ramion, lecz uczynił to dopiero dalej, na ulicy Monthlery, już poza wioską nieomal. Gdy wysiadł z powozu, zaczął się wspinać na dość stromy pagórek, wąską ścieżyną, aż go w wędrówce tej wstrzymał płot, okryty cały pnączami i biało-różowemi kwiatami.
Monte Christo szukać zaczął wtedy furtki, którą znalazł nakoniec. Małe drewniane wrota, na łozowych zawiasach, zamknięte były kołkiem i sznurkiem, do drzwi przywiązanym.
Niewiele czasu spotrzebował hrabia, by poznać ten mechanizm, to też bardzo szybko dał sobie radę z otworzeniem drzwi i wszedł do ogródka, mającego do pięciu metrów długości i tyleż szerokości. Kresem „ogrodu” tego była stara wieża, cała pokryta bluszczem i okolona zewsząd gwoździkami i lewkonjami.
Widząc tę sędziwą staruszkę, otoczoną kwiatami, rzekłbyś, iż jest to dobra babunia, która przystanęła w bezruchu, by opowiadać wnuczętom bajki.
Ogródek przerzynała wąska ścieżyna, w kształcie ósemki.
Roześmiana, wesoła, radością życia tchnąca bogini Flora nie miała nigdy zapewne tylu drobnych kwiatuszków, ile ich posiadał ten maleńki ogródek.