zginął niespodziewanie i nie zdołał doprowadzić swego dzieła do końca. Pozostało jedynie ustne podanie, że wazony te spoczywają na dnie morza. Coś po dwustu latach dano nakoniec posłuch tym wieściom i postanowiono wydobyć wazony z odmętów. Spuszczono nurków dla odszukania tych arcydzieł, lecz z liczby dziesięciu — ledwo trzy odnaleziono, pozostałe uległy zniszczeniu.
Lubię te wazony, bo mam wrażenie, jakbym widział jeszcze w ich wnętrzu te niekształtne potwory, straszliwe i tajemnicze, które jedynie nurkowie mogli oglądać.
Przez cały czas tego opowiadania, Danglars, niewielki miłośnik osobliwości, machinalnie obrywał listki kwiatów, a gdy pracę taką ukończył przy drzewie pomarańczowem, przeszedł do kaktusa, ten jednak nie był tak łagodnego jak pomarańcza charakteru i ukłuł go dotkliwie.
Ból go ocucił i dopiero wtedy, jakby ze snu ciężkiego obudzony, przetarł czoło i oczy.
— Panie, — widząc to, rzekł Monte Christo — tobie, który jesteś tak wielkim miłośnikiem obrazów i posiadasz u siebie tak wspaniale arcydzieła, nie śmiem pokazać moich zbiorów, zechciej jednak wejść w głąb domu, a zobaczysz parę rzeczy, które być może smak twój zadowolą.
— Hrabiowie, major Bartłomiej Cavalcanti i jego syn Andrzej — zameldował Baptysta.
Znajdujący się w salonie zwrócili wzrok ku drzwiom wejściowym i ujrzeli: czarny atłasowy krawat, tylko co ze sklepowej wystawy wzięty, świeżo ogoloną brodę, siwe wąsy i bardzo pewne siebie spojrzenie, jednem słowem pana majora i jego pierś wywatowaną, a ozdobioną aż trzema medalami i pięciu krzyżami.
Za nim wszedł pan Andrzej Cavalcanti, czcigodny syn, również już nam znany, w stroju niemniej świeżym, jak z igły zdjętym.
Młodzież, skupiona w gromadkę, aczkolwiek rozprawiała z dużem ożywieniem, z zainteresowaniem zwróciła wzrok
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.