od stołu się podnieśli, i dopiero wtedy poszedł za nimi, zamykając pochód z uśmiechem na ustach, który, gdyby jego goście byli zdolni go pojąć, mroziłby im krew w żyłach.
Zaczęło się naprzód oglądanie pokoi na sposób wschodni urządzonych, pełnych miękkich, niskich sof, poduszek, dywanów, fajek i broni; na ścianach salonów wisiały obrazy starożytnych mistrzów, same zaś ściany obite były materjałami chińskiemi, o przedziwnych barwach i rysunkach. Aż nakoniec goście weszli do owego tajemniczego pokoju.
Napozór, nic w nim nie było niezwykłego. To chyba, że nie był on oświetlony, aczkolwiek już mrok zapadał i że pozostał w swej dawnej postaci, żadnemi zmianami nie naruszony.
— Istotnie, robi on wstrząsające wrażenie — zawołała pani de ViIlefort.
Pani Danglars chciała również coś powiedzieć, lecz zdołała jedynie poruszyć ustami, głos nie zdołał się jednak wydobyć ze ściśniętej krtani.
Inni goście robili podobne uwagi i zgadzali się wszyscy na jedno, że pokój istotnie ma jakiś niesamowity wygląd.
— Nieprawdaż? — powiedział Monte Christo — spojrzyjcie państwo naprzykład, jak dziwnie tajemniczo wygląda to łóżko, jaki krwawy odblask jest na niem!... A te dwa portrety, pastelami robione, od wilgoci pobladłe, czy nie wyglądają, jakby z ich oczu obłąkanych wydzierał się krzyk: „widziałem“... „widziałam“...
Villefort, po usłyszeniu słów tych, posiniał, zaś pani Danglars upadła na szeslong, stojący w pobliżu komina.
— Że też pani masz odwagę siadać na sprzęcie, na którym, kto wie?... czy nie została popełniona zbrodnia? — ze spazmatycznym śmiechem odezwała się pani de Villefort.
Pani Danglars porwała się natychmiast z siedzenia.
— To jeszcze nie wszystko — powiedział Monte Christo.
— A cóż jeszcze więcej tutaj być może? — zapytał Debray, przed którego wzrokiem nie uszło wzruszenie baronowej.
— Ciekawe, co takiego może nam pan jeszcze pokazać? — odezwał się Danglars — ja bo dotąd, przyznam się państwu,
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.