więcej, że są już u kresu wysiłku nerwowego. Postanowił więc nie prowadzić dalej gry.
— Ale my się tutaj zabawiamy rozmową — powiedział — a tam kawa na nas czeka.
I poprowadził gości do stołu ustawionego na werandzie.
— Przyznam ci się, panie hrabio — odezwała się pani Danglars — że twoje historje poszarpały mi nerwy. Czuję potrzebę spoczynku.
I padła na krzesło z przymkniętemi oczyma.
Monte Christo podszedł wtedy do pani de Villefort ze słowy:
— Zdaje mi się, że pani baronowa znów potrzebować będzie pani flakonika.
Zanim jednak pani de Villefort zdążyła zbliżyć się do baronowej, prokurator królewski szepnął do ucha swej byłej przyjaciółki:
— Muszę z panią pomówić i to koniecznie jutro, najlepiej u mnie w biurze, tam będzie najbezpieczniej.
— Będę.
W tej chwili zbliżyła się pani de Villefort.
— Dziękuję ci, moja przyjaciółko — rzekła pani Danglars, uśmiechając się — zrobiło mi się już lepiej, nie potrzebuję już więcej twej pomocy.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.