— Tego już zawiele, mój panie — zawołała młoda kobieta, szarpiąc na sobie koronki — przekraczasz wszelkie granice! I z jakiej dobrej racji mnie mówisz to wszystko, gdy — według twego zdania — cała wina ciążyć ma na panu Debray? Nie jest to zbyt ładne oskarżać mężczyznę, a kobietę zato napastować!
— Alboż ja znam pana Debraya — podchwycił Danglars — alboż go znać pragnę?... Czy szukam jego rad?... jego wskazówek chcę słuchać?... Nigdy nie grałem na giełdzie, to wszystko jest sprawą twoją, pani, nie moją.
— Ale od rad dawanych przez Debraya, gdy na nich korzystałeś — nie uchylałeś się bynajmniej, prawda?
— Ach te kobiety! Zdaje im się zawsze, iż są genjuszami zręczności, gdy im się uda mieć kilka romansów na boku, o których cały Paryż wie dobrze, a mąż, mimo to, nie żąda rozwodu. Może zresztą i są zupełnie ślepi mężowie, ja jednak od pierwszej chwili małżeństwa naszego, wiedziałem o każdym twym kroku, znałem każdą twą myśl...
A ty byłaś przekonaną, że mnie oszukujesz niespostrzeżenie i pyszniłaś się ze swej zręczności. Zaś rezultat tego wszystkiego był taki, że w tobie, cudzołożnicy, miałem żonę zawsze jak najsłodszą i najbardziej uległą, zaś twoi wszyscy kochankowie, od de Villeforta poczynając, a na Debrayu kończąc, drżeli na mój widok.
Byłem panem domu, a o to mi tylko chodziło. O twoją miłość i kobiecą cześć — nie dbałem nigdy.
Dopóki nazwisko de Villeforta nie zostało wymówione, baronowa dość zimno przyjmowała zarzuty, dopiero gdy je usłyszała, — zbladła śmiertelnie, powstała i z wyciągniętemi rękoma postąpiła w stronę męża, jakby chciała wydrzeć mu z piersi całą znaną mu tajemnicę.
— Pan de Villefort?... A on z jakiej racji w twej tyradzie się znalazł? Co to ma znaczyć?
— Znaczy to, moja pani, że pan Nargonne, twój pierwszy małżonek, nie będąc ani filozofem, ani bankierem, a prze-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.