— Wprost przeciwnie, wszyscy ci wielcy panowie z poza tamtej strony gór żenią się zazwyczaj z bardzo zwykłemi śmiertelniczkami. Ale czybyś ty, kochany panie Danglars, miał zamiar podjąć się wyswatania młodego Cavalcantiego, że mi tyle w tym względzie zadajesz pytań?
— Niezłaby to była, myślę, spekulacja — ożenić podobnego magnata. A ja, jak pan wiesz, jestem spekulantem.
— Nie przypuszczam jednak, ażebyś pan zamierzał ożenić go z panną Danglars?... Nie chciałbyś tego przecież, aby Albert miał zamordować Bogu ducha winnego Andrzeja?
— Wicehrabia de Morcef bardzo mało dba o to, jak mi się wydaje — odpowiedział Danglars, wzruszając ramionami.
— Przecież jest on narzeczonym pańskiej córki?
— No... zaraz narzeczonym! Rozmawialiśmy parokrotnie o związku naszych dzieci z hrabią Morcefem... pani hrabina de Morcef wszelako i młody Albert...
— Czy nie chcesz pan powiedzieć czasem, że nie jest to partja, tak bardzo znów zazdrości godna?
— Już to niewątpliwie panna Danglars jest warta pana Morcefa.
— Baronówna Danglars będzie miała piękny posag?
— Nie idzie tu tylko o posag. Za pozwoleniem jednak pańskiem, czy mógłbym cię, hrabio, o jednę rzecz zapytać? Mianowicie, dlaczego nie zaprosiłeś pan do siebie na ów sławny obiad i hrabiostwa de Morcef?
— Owszem, prosiłem, ale mi odmówili, z powodu wyjazdu do Dieppe, gdyż pani de Morcef lekarz zalecił powietrze morskie.
— A tak, tak — rzekł Danglars z uśmiechem — morskie powietrze powinnoby jej pomóc.
— A to czemu?...
— Ponieważ w młodości niem tylko oddychała.
Monte Christo puścił mimo uszu tę uwagę, jakby jej nie słyszał.
— Jeżeli wicehrabia nie jest tak bogatym, jak baronów-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.